jestem wiec zdaje relacje z dzisiejszego dnia...
wiec w pracy bylo normalnie..babka taka co na szybkich obratach lata wszystko mi pokazywala wiec mam metlik w glowie

...ona taka pedantka ,liczy wszystko po kilka razy czy dobrze zrobila wiec i mnie solidnie kontrolowala....zapomnialam ciastezek dolozyc do barku w pokoju goscia

...no i jutro ide znowu na 9.00 wiec spoko chyba....z tym ze do moic obowiazkow glownie bedzie nalezalo sprzatanie salonu...restauracji i wszystkiego na dole przy wejsciu wiec spoko...pokoje tylko w razie potrzeby...bo w weekend raczej nie maja gosci...3h dosc mi sie ciagnely ale przywykne...
a u lekarza...hmmm.Maya to okaz zdrowia

.....miala wirusik zakonczony wysypką,wezly chlonne przy chorobie sie powiekszyly ale to ponoc dobrze...i jak Arek powiedzial o prowokowaniu wymiotow to zero reakcji..olala babka to pytanie najwyrazniej...poza tym same pochwaly i tyle...kazala nie martwic sie jak mala kiedys bedzie miala goraczke bo to w tym wieku normalne bo dziecko sie uodparnia na wszystko i dopiero po 3 dniu goraczki isc do lekarza....
Maya nie robila tatusiowi problemow zadnych,w domu tez dzis ladnie mi zjadla zupke...aha no i chyba faktycznie dojrzewa bo juz nie chce zasypiac przy cycusiu...zasypia sama albo z palcem-co mnie wcale nie cieszy bo juz sie tego raz oduczyla a teraz na nowo praktykuje
Ide troche ogarnac chatke i cos zjesc...wpadne pozniej na dluzej
