witam :)
my mielismy isc dzisiaj do lekarza, dzwonilam tam od 8:00 rano, wlaczala sie sekretarka, ze zapisy do lekarzy od 9:00. Spoko, dzwonilam od 9:00 do 9:40, bo caly czas bylo zajete, jak juz sie dodzwonilam, to jakas siksa poinformowala mnie, ze nasza pediatra dzisiaj nie przyjmuje, a jak zapytalam czy przyjmie nas jakis inny lekarz, to powiedziala, ze nie ma juz numoerkow do zadnego z lekarzy
Fajnie... Powiedziala tez z łaską, że jeśli mamy coś pilnego, to oczywiście można przyjść i nas przyjmą, ale trzeba będzie długo czekać. Poniewaz jutro jest 11 listopada, to zadalam pytanie: "rozumiem, ze jutro przychodnia jest nieczynna?", a ta prychnela do słuchawki: "phh, wszyscy maja jutro swieto, to I MY MAMY!!!" Ok, ok, rozumiem, nie mozna powiedziec normalnie??
Glupia siksa...
Rozlaczylam sie i zadzwonilam do mojej mamy co o tym mysli... Mama stwierdzila, ze moja siostra tez byla niejadkiem i zeby sie nie martwic, bo skoro Zuzia zachowuje sie normalnie, nie ma goraczki, nie jest placzliwa, albo ospala, to chyba nic jej sie nie dzieje i zebysmy poczekali do srody, bo jak mamy dzisiaj isc tam i czekac ze 3 godziny wsrod chorych dzieci i przyjmie nas jakis obcy lekarz "na odpierdziel", to w ogole strach i nie warto... No i ma racje z jednej strony, ale z drugiej - codziennie jest cos, co sprawia, ze nie idziemy do tego lekarza i codziennie mowimy, ze poczekamy do jutra... nie wiem juz co robic... wczoraj mala zjadla 630 ml, przedwczoraj 500, a 3 dni temu 510... co myslicie?
JOANNA - dzieki za wiadomosc na N-K i wyjasnienie wszystkiego... jak widzisz, jednak dzisiaj nie pojdziemy do tego lekarza, wiec nie zdam Ci relacji...
SHOO - ja tez czyszcze malej uszka patyczkami dla dzieci - sa bezpieczne, bo nie mozna ich nawet przez przypadek wlozyc za gleboko do ucha... Poza tym - mnie uczyli, ze dziecku czysci sie tylko te wydzieline, ktora sama wyplynie z dziurki ucha i nie wolno tam gleboko niczym grzebac - i tak wlasnie to robie...
MARGARITA - jesli chodzi o pomoc przy Malej - u mnie temat rzeka... jak jest zle miedzy mna a Panem, to on sie malo zajmuje Zuzia, a jak on sie mala nia zajmuje, to jest miedzy nami zle, wiec kolko sie zamyka... Nigdy nie wstawal do niej w nocy, ale na poczatku mial wymowke, ze ja karmie piersia, wiec musze... teraz juz nie karmie, a on i tak nie wstawal jak cos sie dzialo (no bo teraz nie ma potrzeby do niej wstawac, bo przesypia cale noce), ale on sie nawet uodpornil na jej placz i rozne dzwieki i spi, a ja wstaje... Mialam do niego zal, ze nie ma potrzeby spaedzac czasu z wlasnym dzieckiem, bo przychodzil np. po 13 godzinach nieobecnosci (praca) do domu, jadl obiad, ktory dla niego przygotowalam i szedl na silownie, gdzie sie schodzilo ok. 2-2,5 godz., wiec w tym czasie Zuzia juz usnela i tyle bylo kontaktu miedzy nimi... Klocilismy sie o to bardzo, bylam wkurzona, ze malo przy niej robi, a jak przyjdzie z pracy i ja sie nia zajmuje przez kilkanascie godzin, a potem prosze go, zeby ja przewinal, to on sie pyta zdziwiony: "ja mam ja przewinac???" No, ch*j mnie strzelal"
A jak przychodzili znajomi, albo szlismy do jego mamy, to caly czas sie zajmowal Zuzia, jakby stwarzal pozory cudnego tatusia... Jak juz wspomnialam - od kilku dni jest miedzy nami super, on sie zajmuje Zuzia czesto (z przewijaniem kupek nigdy nie mial problemu), przez ostatnie dwa dni nawet wstawal do niej jak sie rano obudzila... teraz jak gdzies wychodzi, to pyta sie, czy nie jestem zla i zaraz mowi, ze jak wroci, to sie zajmie mala, albo posprzata...
Oby juz tak zostalo, bo teraz jest fajnie :) Ale musialm sie o to wyklocic, podenerwowac i naplakac... ale dopielam swego... chociaz tez tak naprawde sama wole sie mala zajmowac, bo zawsze mi sie wydaje, ze wszystko zrobie lepiej sama... to ja mala kapie (chociaz wczoraj Pan chcial to zrobic...), najczesciej przewijam i karmie... wydaje mi sie, ze kobiecie jest po prostu potrzebna swiadomosc, ze ma wsparcie i pomoc u partnera...