Jestem, robaczki... Zła, niepocieszona, wściekła...
Dostałam od gina prezent w postaci skierowania do szpitala na 10go grudnia... 11go Kostek już będzie powietrzem oddychał...
Wszystko jest w porządeczku, wyniki mu się podobają, ale zobaczył moje nóżki baniaczki, które mi zaczęły puchnąć w zastraszającym tempie od trzech dni i moją wagę ogólną, która złowrogo pokazała, że w ciągu dwóch tygodni przybrałam 4 kg... Zatrzymana woda w organizmie, dająca objawy tylko w nogach nie jest normalnym zjawiskiem... Ja kurka cała jestem nienormalna chyba...
Mały waży, bagatelka 4820... Z dwa tygodnie będzie ponad pięć, co gina też nie pociesza, bo jak powiedział, jego zespół nie ma praktyki w przyjęciach takich gigantów...
Ech...
wiedziałam, że będzie z tego wszystkiego dzisiaj jakiś bajzel, bo wychodząc na zakupy zapomniałam portfela i musiałam się cofnąć do domu... A u mnie odsiedzenie i policzenie do 10ciu nie działa... Od poniedziałku hece...
Staram się jak mogę z tym pogodzić, ale łatwo mi nie jest...
Tak, wiem, dla mojego i małego dobra to wszystko... Ale wiecie jak to jest, jak coś się nie po naszej myśli układa...
Dobła, koniec moich smętów, juttro dojdę do siebie, tylko muszę się z tym przespać...
Wszystkim strasznie dziękuję za życzenia... Jedno się nie spełniło, pomimo Waszego ogólnego poparcia, wsparcia i w ogóle, ale chęci miałyście...
Tosiu, wydaje mi się, że rozmowa wpłynęła na Twojego pana, bo jednak zadzwonił i przebąkiwał o przeprosinach... Nie milcz, ale też nie wykrzykuj mu wszystkiego... Wasze rozmowy teraz muszą być opanowane... Za chwilę będziecie mieli dzidziusia w domku, wtedy dodatkowo świat się do góry nogami przewróci... Nie możecie w takiej chwili życia sobie "umilać" takimi przejściami, jak ostatnio miały miejsce... Powoli, spokojnie, bez nerwów dojdziecie do ładu... Ale nie wzajemnymi słusznymi lub nie, oskarżeniami...
Cały czas wierzę, że będzie dobrze, że wyjdziecie z tego dołka... Tylko róbcie to wspólnie... nie udowadniaj mu na złość i na siłę, że jesteś samodzielna, n iezależna, że w zasadzie jest Tobie niepotrzebny, bo któregoś dnia faktycznie tak pomyśli i dopiero będzie katastrofa... Wciągaj go przez ostatnie tygodnie we wszystkie przygotowania... Proś o pomoc, nawet, jeśli jej nie potrzebujesz... Może odmówi, raz, drugi... Ale dalej proś... Daj mu poczuć się ważnym i potrzebnym... Mężczyzna bywa próżny... Jak nie przez żołądek, to przez potrzebę pomocy od niego można do niego trafić... Tak może być też w Twojego przypadku...
Nerwów Ciebie to z pewnością trochę będzie kosztowało, bo nie da się na zawołanie o wszystkim zapomnieć, wybaczyć... Lecz myślę, że warto się postarać...
Powodzenia...
[ Dodano: 2008-11-24, 22:54 ]
Cholera, patrzę na wagę Kostka sprzed dwóch tygodni i tę dzisiejszą...
900 gram mu dobiło... Kurna, skąd?????????????????
[ Dodano: 2008-11-24, 22:56 ]
Evik, mega powera załapałaś przed końcem...?
Ale to dobrze... Przynajmniej z chęcią będziesz teraz wszystko na ostatni guzik dopinała
[ Dodano: 2008-11-24, 23:01 ]
Osita, @ zielona
, @@@ zdechły...???
To z kim ja teraz będę rozmawiała po nocach, co...? Trzeba je było nieco z tym moim wiekiem oszukać
[ Dodano: 2008-11-24, 23:02 ]
Caro, jakie wieści od Twojego gina???