przypomniała mi się teraz moja kuzynka... trzy lata temu była w ciąży z bliźniakami, miała urodzić dwóch chłopców. Tydzień przed porodem zgłosiła się do lekarza, bo nie czuła ruchów jednego dzieciatka - powtarzali jej, że widocznie śpi, że wszystko jest w porządku. Następnego dnia była już w szpitalu, bo nadal nie czuła ruchów - i ciągle jej powtarzali, że wszystko jest w porządku... W końcu po trzech dniach zrobili jej cesarkę - pierwszy urodził się śliczny, zdrowy Kuba. A Kacperek urodził się martwy - nie żył od czterech dni... Gośka dwa lata nie zajmowała się Kubą. Po prostu go odtrąciła, widziała w nim winę... Dopiero od niedawna potrafi wziać własnego syna na ręce, przytulić, pocałować... Przez lekarzy straciła jedno dziecko, ale też prawie trzy pierwsze lata drugiego dziecka...
Chore dla mnie są niektóre zachowania lekarzy
Pamiętacie jak rodziłyście swoje dzieci? Ja pamiętam siedem godzin bólu. I godzinę walki w myślach - czy może jednak zgodzić się na przewiezienie do kliniki? Czy aby na pewno Tosia urodzi się cała i zdrowa? I pamiętam koniec operacji - jak lekarz mówił, że teraz poczuję nacisk na brzuch bo będą wyciągać dziecko... I jak juz powiedział, że mam córeczkę... Prawie wyrwałam się anestezjologowi, musiałam ją zobaczyć, musiałam usłyszeć ten pierwszy krzyk... to czekanie było najgorsze - bo jak to? Skoro Tosia już jest to dlaczego nie płacze??? I zapłakała... a ja razem z nią... Pamiętam, kiedy pediatra jeszcze na sali operacyjnej pytała o imię dla dziecka i pielęgniarka z noworodków odpowiedziała "Antosia" - byłam wtedy spokojna.. i nagle usłyszałam, że trzeba dziecku tlen podać - pamiętam ten strach, ze coś jest nie tak z małą, że mogę ją stracić... Ale po chwili pediatra pokazała mi mała i powiedziała, ze wszystko jest w porządku...
Dlatego tak ciężko mi zrozumieć decyzję lekarzy o indukcji porodu Karoliny... Z jednej strony, będzie jej ciężko urodzić dziecko, które już jest aniołkiem... ale z drugiej - w ten sposób może odczuć, że naprawdę go urodziła, może się z nim w ten sposób pożegnać... sama nie wiem... Żal mi strasznie Karoliny...