Matko.. Widze uwszystkich Dzien Świra.
Uff. No a my... Myo bydwoje z tym kacem, zabralismy sie od nonono strony... Czyli oczywis

cie od.. no wiecie- prysznic, a potem.. jak dzieckoposzlona drzemke.. hihi
A pozniej pojechalismy - najpierw do knajpki na obiad.. I bylo cudownie i romantycznie.. Tylko choinki w donicach nam wykupili i nie zdazylismy juz znalezc.. wiec prosto do fryzjera..Tam gadu gadu, strzyzenie, gadugadu.. I do Galerii Bałtyckiej..
A tam k** szalenstwo. Bydło sie zjecalo,korki na podjazdach do parkingow, MASAKRA! Nic nie kupilismy.. Ani sobie, ani Misiowi. Nie dalismy rady. Mozna dostac oczopląsu...
Jutro jeszczez ranca sprobujemy.. A jak nie- to po Swietach, jak juz emocje opadną.
Potem sie pokłocilismy - tzn ja krzyczałam, a Duzy milczał. Ze salatke zjedlismy całą, ze nie mamy wcale zarcia na Swieta, ze choinki wykupili, ze dziecko biedne zabawki nie dostanie, bo nie mamy koncepcji.. BoDuzy spodni nie ma.. No i jeszcze jego brat zadzwonil, ze auto mu sie rozkraczyło- wiec k** moj maz teraz z nim jezdzi po marketach naszym autkiem i szukaja paska klinowego. A ja sama ubiore choinke, sama wykapalam dziecko, sama poprasuje gore rzeczy,nastawie pranie izmienie posciel. Po 4 godzinach snu.. Ina kacu.
OCZYWISCIE.
Wrrr.
Ide.. Nie wiem za co sie mam zabrac.
Milego krzątania, gotoania, sprzatania, pakowania..
Jakie to jest beznadziejne
