To teraz ja Wam napiszę moje doświadczenia i odczucia z cc
A więc leżałam przed porodem 3 tygodnie w szpitalu na patologi ciąży. Już w dzień przyjęcia mnie do szpitala gdy czekałam w poczekalni na przyjecie była ze mna moja mama w tym czasie na porodówce rodziły dwie kobiety jednoczesnie , nasłuchałam sie strasznych krzyków.... mama mówi do mnie córcia zobacz co ciebie czeka widząc łzy w jej oczach powiedziałam mamuś ty urodziłaś troje ja tez dam radę , muszę dać , a w dodatku to mam jeszcze czas to dopiero 33 tydzień ( lekarz powiedział że spróbują wypłukać kroplówkami cholestazę którą miałam i wypuszczą mnie do domku).
Codziennie dostawałam kroplówkę 1000 ml glukozy , moje żyły już nie wytrzymywały , pielęgniarki bały mi sie zakładac kolejny welflon bo nie miały już gdzie mnie kłuć.
.... Nasłuchałam sie tylu porodów czasem noc wogóle nie spałam bo wszystko było słychać
, nie wiedziałam co gorsze cc czy poród naturalny gdyz widziałam dziewczyny cierpiące po cc , krzyczące z bólu gdy puszczało znieczulenie.
....Wyniki mi skoczyły doktor powiedział dłużej nie możemy czekać musimy robić cc ( 36 tydzień)... myślałam wtedy ok ja juznie mam siły tu dłużej leżeć mam dość tych kroplówek, martwiłam sie tylko czy z małym bedzie wszystko ok.
....Poniedziałek 4 luty 2008 godz 9.00 przygotowują mnie do cc , cewnikowanie(masakra strasznie mnie to bolało i w dodatku uczucie że chce sie siusiu a nie wie sie że sie siusia juz do woreczka ) , podpisywanie zgody i idę pod eskortą mojej położnej na salę operacyjną nogi trzesły mi sie jak garaleta było mi strasznie zimno. Anastezjolog zadał mi kilka pytań w którym jestem tyg ciązy i czemu cc , ja mu mówie że strasznie sie boję on do mnie że on tez że zawsze sie boi
poczym dostałam znieczulenie do kregosłupa i nagle poczułam ciepło , błogie ciepło. Lekarze posmarowali mi brzuch i zaczeli operację czułam jak mi sie kladli na brzuch by obniżyc małego gdyż jeszcze nie zdążył sie obniżyć bo przecież jeszcze miesiąc mógł być w moim brzuszku..... nagle czułam jak rozciągają mi skóre i wyszarpuja mi z brzucha mojego synka , oczywiście zerkałam w lampy by coś dostrzec ale widziałam wszystko jak za mgłą...... godz 9.55 Franuś jest na świecie pokazali mi tylko dupcie bym zobaczyła że to chłopczyk i go zabrali. Słuszałam płacz cudowny płacz mojego synka....Za chwile moja położna przyszła z Franusiem zawinietym w rozek kazała pocałować i już go nie zobaczyłam.... nie pamietam dalej co sie ze mną działo ocknęłam sie w sali pooperacyjnej i też było mi strasznie zimno trzesłam sie. Przyszła do mnie oddziałowa od noworodków i spytała sie o imie małego i po czym powiedziała że Franuś ma problemy z adaptacja. Dzwoniła moja mama ( córciu nie martw sie bedzie dobrze... kazałam ochrzcić Franusia....takie słowa powiedziała) ja strasznie zaczełam płakać i w dodatku puszczało znieczulenie a do mnie nikt nie przychodził by podac lek przeciwbólowy bo miały pielegnierki taki zapierdziel 5 rodzących. Przyszła pani dr od noworodków bym podpisała zgode na wywiezienie Franusia do innego szpitala.... pobrali mi krew nawet nie czułam jak mnie kłuli było mi już wszystko jedno. Przyszedł ordynator z pielegniarkami kazał im mnie na łózko z kółkami przełożyć by mnie zawieżli bym jeszcze raz zobaczyła malego...... jaki ból 30 min po cc z łózka na łózko mi kazali podnieść posladki i sie zsunąć o boże jak mnie bolało i wiezli mnie korytarzem ( wszystkie dziewczyny powychodziły z pokoi bo nie wiedziały co jest grane że dopiero mnie przywieżli a juz gdzieś zabieraja a w dodatku ja tak strasznie płakałam). P. do mnie dzwonił że nie chcą mu dziecka pokazać ( miał straszny żal ) bo nie wolno było tam nikomu wejsc do niego z zewnątrz. Zobaczyłam moje maleństwo w inkubatorze z rureczkami w nosku , te maleńkie rączki i tak próbował sobie wyciągnąć tlen z noska....oj jak ja płakałam nie wiedziałam że można mieć tyle łez. I zabarali mi go do Koszalina. Rano kazali wstac z łózka przy pomocy pielegniarki wstałam i zakreciło mi sie w głowie..... nie mogłam oddychac. I tak mnie zostawili leżącą bo sama nie mogłam wstać potrzebowałam pomocy jestem za niska a łózko tak wysoko, dobrze że siostry koleżanka pracuje na ginekologi przyszla do mnie razem z salową wzieły mnie pod pachy i prowadzały po korytarzu bym szybciej doszła do siebie... najgorzej było z oddychaniem starsznie mnie przytykało i traciłam oddech ale to było efektem nerwów , stresu i tego że miałam jeszcze brzuch wysoko i raptownie opadł i przepona inaczej pracowała. Wypisali mnie na 3 dobę rana mi sie strasznie babrała zrobił sie bliznowiec , jeżdziłam do szpitala na oszczykiwanie rany antybiotykiem . Póżniej jezdziłam do Franusia codziennie na pare minut a na 8 dzień była już z nim tam razem a po 14 dniach byliśmy razem w domku.
ahhhh ale napisałam i wspomnienia wróciły