Dzień doberek
My dzisiaj mamy dzień biegania - po drugim śniadanku idę z Tosią na ostatni zastrzyk. Muszę jeszcze po drodze zrobić jakieś zakupy (chleb, wędlina, warzywa, owoce) i do sądu sprawozdanie zanieść. A po południu jadę jeszcze z Tosią na kontrolną wizytę i do mojej lekarki, żeby mi papierzyska podpisała na komisję.
A i chyba wam nie pisałam ale w tamtym tygodniu zmarło dziecko u nas w mieście 18 miesięcy na sepse . Zmarło w ciągu 4 godzin
Najpierw dziecko zaczęło goraczkowac poźniej jakies krostki mu wyskoczyły a po 3 godz miał juz na całym ciele i w czwartej godzinie zmarło
A z drugiej strony lekarze też czasem ignorują coś - ja jak byłam ostatnio z Tośką na pogotowiu to był tam lekarz z przychodni i mi z tekstem wyleciał "a nie za często pani to dziecko choruje?"
Albo jak lekarki z przychodni (oprócz Tosi pediatry) wmawiają mi, że Tośce nic nie jest, a ona ma biegunkę, że aż się pieni
Kurcze to jest AŻ dziecko i nawet jeśli czasem jestem przewrażliwiona, to nikt nie ma prawa tego krytykować. To jest moje dziecko, a lekarze są od tego, żeby pomagać. Kiedyś składałam w szpitalu skargę na lekarkę pogotowia - to było jakoś na początku czerwca, mała zrobiła się czerwona w kropki. Zawołałam sąsiadkę, a ta od razu wezwała pogotowie. I co? Lekarka stwierdziła, że dziecko jest przegrzane, rozebrała ją do pampersa i pojechała. A Tośka miała pierwszy w życiu atak alergii. Bardzo silny zresztą. nonono teraz to lekarze są lekarzami dla kasy chyba, a nie żeby pomagać