Wiesz co...? Nawet mi się nie chce... Byłam dzisiaj załatwić tę sprawę z rzeczami po synku u mojej mamy... Na nowo cały koszmar przeżyłam... Ale we łzach powiedziałam mamie, co to za wyzbytą dobrego smaku i słowa dziewczynę ma jej wnuk,a mój siostrzeniec... Nie poleciałam z tym jak to się mówi - na skargę do mamusi... Po prostu uznałam, że dziewczę przeholowało na całej linii... Dupsko chciałam im ratować, bo się tam nie przelewa, a ta gnida z takim tekstem do mnie...? Mama powiedziała, że zrobi z tym porządek... Nie chciałam, bo po co taką ruszać... No ale nie pomogły moje prośby... Zadzwoniła do niej, a ta jej powiedziała: wiem co mówiłam i słowa nie cofnę, przepraszać nie będę.powiedz tej dziewczynie o niewlasciwym zachowaniu...skad ona wie co zycie jej przyniesie?
Mamie mało serce nie pękło, a co ja miałam powiedzieć? Już nic nie powiedziałam, bo na prawdę, szkoda słów moich... Szkoda sobie strzępić języka na kogoś takiego... Jak już powiedziałam, jej dziecku źle nie życzę, to tylko niczemu niewinna istota... Ale ją jeszcze los kiedyś trzepnie w ramię i się przewróci... Tylko ja kolejny raz ręki nie podam... Będę patrzała, jak leży i ledwie z kolan się dźwiga... Powiecie, że okrutna jestem, że mszczę się teraz w myślach... Nie, nie jestem taka... Tylko jeśli nie ma ona zrozumienia w sobie za grosz wobec mojej sytuacji i szarpie mnie emocjonalnie, nie będę miała litości... Dość już łez i upokorzenia w życiu zaznałam... Nie dam się deptać... Niczym, na prawdę niczym sobie na to nie zasłużyłam...