Doris...zapomnialam napisac ze stronka z fotelikiem mi sie nie otwiera niestety.....
u nas znow pogoda zaczyna sie ladna robic z tym ze slysze wiatr okropny.....ale pojdziemy sie przespacerowac jak Maya wstanie...moze chociaz na ogrodek ...jeszcze nie byla w tym roku....wiec czas jej pokazac trawe
Matko dziewczyny...mysle ze chrzest Mayi to wazne wydarzenie ale moja mama chyba zbyt sie zapedzila w planowaniu tych uroczystosci....tydzien wczesniej jest komunia mojego brata wiec ona chce zrobic 2 takie same omprezy...a ja nie chce tego chrztu az z taka pompą ...i juz jej mowie i tlumacze a ona niby rozumie ale chyba nie rozmumie niestety...tlumacze ze bedzie jak ja chce i ze ja nie chce piec niewiadomo ile tortow i ciast i ciasteczek a potem dzielic sąsiadow ....u nas taki zwyczaj przy komuniach ze sie dzieli ciastami wszystkich...no ale to chrzest bedzie...i wole dac polowe jedzenia jak zostanie Arka rodzinie....podzielic na polowe i tyle...nie chce sie unosic przez skypa...no ale ona chyba mnie nie slyszy ....przytakuje i potem znow od nowa swoje...co za los....mi sie wydaje ze jak i tak juz cala impreze od obiadu robimy w restauracji to i tak juz jest spoko....wiadomo ze tarcik byc musi...ale po co tyle slodkosci dodatkowo....jak uslayszalam o sasiadach jeszcze to sie zapalilam chyba ....no i niby ustalone ze nie rozdajemy ale kto wie co znow jutro wymysli?!