witajcie, ja się zabieram do pisania już któryś raz, ale wciąż coś mi przeszkadza
dziś przy niedzieli, podobnie jak wczoraj mam dzieciaki na głowie, bo mój mężuś od wczoraj w ogródku przycina mi cyprysiki i normalnie zajęło mu to 2 dni
ale wiecie fajnie tak sobie w ogródku siedzieć z muzyczką na uszach i nie przejmować się niczym
wczoraj zrobił połowę, no to mu wieczorem kupiłam elektryczne nożyce do przycinania żywopłotu, a on na to że głośno pracują i nie ma nauszników, normalnie zagotowałam, potem stwierdził, że on nie będzie nimi ciął tylko tak jak wczoraj piłą ręcznie, pewnie bo to zajmuje 3 razy więcej czasu
ja jestem bardziej padnięta niż zwykle, bo niby wszyscy w domu a z nikąd pomocy
teraz łaskawie przyszedł, ale jak mu wypomniałam, że się relaksuje w ogródku, to się zaraz zmył, że jeszcze psu musi jeść dać, co zapewne zajmie mu z pół godziny, bo otwarcie 2 puszek, to ciężka sprawa
ależ jestem wkurzona, ostatnio tylko narzekam, ale kurcze czuję się obarczona wszystkimi obowiązkami
przepraszam was dziewczyny, ale jakoś ostatnio ciężko znaleźć jakieś pozytywy, no może poza faktem, że wreszcie cyprysiki równej wysokości
abegano ja karmię cycem wieczorem 19:30, potem cyc idzie gdzieś pomiędzy 23:30 a 1 (zależy od nocy, przeważnie koło północy) później gdzieś około 3:30, a następna to już u nas kaszka o 7:30
co do usypiania to u nas od początku dzieciaki w swoich łóżeczkach spały, więc nigdy nie było problemu z usypianiem, choć obowiązkowa jest zawsze przytulanka, ewentualnie smoczek jak jesteśmy bardzo trzeźwi
uleńko z tych twoich grillowych zaprosin, to pewnie wyjdzie spotkanie u ciebie
a nie w Krakowie, bo widać więcej chętnych i łatwiej ustalić
dziewczyny świetne miskowe foteczki
violu może spróbuj dać jej zwykły grysiczek ewentualnie do tego możesz dołożyć owocki np. ze słoiczka (ja daję pół słoiczka)
u nas taki zestaw pod nazwą "tubisiowy krem" funkcjonuje do dzisiaj u Wiki, bo kaszek to ona też nie chciała
anulaf ależ masz urwiska, współczuję ci tych nerwów
a historia ta przypomniała mi co moja mama ze mną przechodziła, bo ja też podobny urwis byłam i np. jako maluch stałam po drugiej stronie balkonu (jeden ze szczebelków był szerszy, to sobie przez niego wyszłam, tylko jakoś tam 1 nogą nie mogłam trafić na grunt) na II piętrze!!!, a moja mama na zawał schodziła
joasiu to my łapki sobie podać możemy w sprawie
, bo u mnie sterty się uśmiechają, a ja je omijam jak mogę
co się stało, właśnie mój przyszedł i zabrał dzieci na dół