Ja dziękuję za poród pośladkowy. Moja koleżanka miała (z niedopatrzenia lekarza), cały personel przy niej był. Całe szczęście, że dziecko było malutkie
. Tak na prawdę to każdy poród jest ryzykowny, dużo zależy od szczęścia. My z Oliwką mieliśmy to szczęście, bo przy kleszczach skończyło się tylko na siniaku koło oka, ale co by było gdyby założył te kleszcze cm dalej? Dziewczyna, która leżała ze mną na sali rodziła przed terminem (36 tydz), nikt się nie spodziewał, że dziecko będzie ważyło 4950. Poród był naturalny, wyszła główka i koniec. Nie wiem jak długo męczyli się z resztą. Ale leżałam jak sparaliżowana, jak dziewczyna przestała już krzyczeć, potem ta bieganina personelu po korytarzach i błagalne wołanie tej dziewczyny: "co z moim dzieckiem, ratujcie moje dziecko". Jeszcze dzisiaj oddech mi się zatrzymuje na wspomnienie o tym. Nie wiem jak długo to trwało zanim usłyszeliśmy krzyk tego dziecka, dla mnie całe wieki a dla matki? Nawet lekarz był przerażony, bo później mi opowiadał. Życzmy sobie lekkich i łatwych porodów.