No jestem i ja.
Kiepsko się czuję od wczoraj. Dlatego nie pojechałam na ten pogrzeb i dobrze, bo pewnie zmokłabym strasznie. Podobno pod Krakowem jeszcze większe burze niż u nas.
W nocy mieliśmy apogeum. o 3 nad ranem. Ale tak nagle lunęlo, że oboje z A. wyskoczyliśmy z łóżka - równocześnie hihi i to wlaściwie sam deszcz i wichura. Pod koniec tylko trochę pogrzmiało.
A jeszcze świnka nam sie rozchorowała i wcale nie je. Byliśmy już u weterynarza. Dostała parę zastrzyków, moze jej sie polepszy. Troche głupio nam było bo przy rejestracji babka zapytała o imię świnki, a y wołamy na nia po prostu "świnka" - wtedy Kuba od razu wie o co chodzi.