Witajcie kobietki.
Doczytałam co napisałyście, dzięki za trzymanie kciuków i troskę
Miałyście rację, zostawili mnie w szpitalu na obserwację. Zrobili badania, usg. Najważniejsze że szyjka zamknięta, a skurcze po nospie prawie całkowicie minęły. Nie powiem, że na początku, położna która ze mną rozmawiała wkurzyła mnie totalnie. Bo stwierdziła, ze te "skurcze" to pewnie ruchy jelit

Byłam już pewna że mnie z kwitkiem odeśle, ale lekarz mnie zbadał i kazał przyjąć na oddział. Badania były oki, usg też. Z dzidzią wszystko w porządku. Dziś tak sobie myślę, że to właśnie moje maleństwo zaczęło się wiercić i stąd skurcze (tylko strasznie nisko), dziś już wyżej stąd ta myśl. W szpitalu było okropnie, duszno, gorąco, kiepskie jedzenie

Rano na obchodzie wzięli mnie na badanie. Było strasznie !! 3 chłopów, każdy wpychał mi łapy do środka, ugniatał brzuch, ale najbardziej brutalny był ordynator. Tym wziernikiem to myślałam że się przebije

Po badaniu byłam tak obolała, ze ciężko mi było usiąść. Oczywiście ordynator powiedział już to co wiedziałam, ze mam do końca ciąży leżeć. No i że do soboty mnie potrzymają w szpitalu. Po 15 minutach ordynator przyszedł do mnie i powiedział, że właśnie mnie wypisali do domu

Trochę zgłupiałam, ale bardzo się ucieszyłam. Mam dość tego szpitala. Przypisali mi nospe i luteinę. No i puścili do domku

Wszystko mnie polało, brzuch, plecy, głowa. Było mi tak słabo, ze ledwo dowlokłam sie do domu. Zaraz po powrocie wzięłam prysznic, zjadałam normalne śniadanie i położyłam się spać - i spałam prawie do 15. Teraz czuję się już dobrze, wyspana i wypoczęta. Dobrze być w domku
A co u Was nowego? Jak tam poszukiwania nowego lekarza?
Mikusia - super brzusio
Anusiek, co do brzuszka, to strasznie mi spadł ostatnio. Dziewczyny na sali nie chciały uwierzyć, że to już 20 tc. Laska w 12 tyg miała bardziej widoczny
