I dzien dobiega konca...
Moj maz wylegiwal sie rano do 10:00 i wstac nie chcial, twierdzac, ze goscie przyjada o 13:00... ale przyjechali o 12:00, akurat jak mialam zabrac sie za odkurzanie (wczesniej nie chcialam meza budzic i zajelam sie "cichymi" porzadkami), a moj A. byl po zakupy na grilla... ale dzien byl bardzo przyjemny - dlugi spacer, grilowanie, pogaduchy... maz pojechal ze szwagrem po nasza nowa szafe

teraz trzeba bedzie ja jeszcze zlozyc

ale to chyba w piatek... a w sobote maz ma urodziny i kolejni goscie i impreza... znow trzeba zrobic jakies zakupy, pogotowac, jakiegos torta upiec...
a na jutro jestem umowiona z kolezanka na lody, ale jakos nie chce mi sie isc

dziczeje, hehe
widze, ze sie juz do porodu przygotowujecie

ja mam nadzieje, ze nikt nie bedzie mnie namawial na szkole rodzenia

sama z siebie nie pojde

wydaje mi sie to troche nudne... prawidlowego oddechu i bez tego moge sie nauczyc, a kapania noworodkow sama juz rodzicow uczylam. I zdecydowalam sie na "swoja" polozna, z reszta znajoma, dobry specjalista i swietny czlowiek, mysle, ze to dobra inwestycja i dla mnie i mojej dzidzi, przynajmniej wiem, ze nie trafie na jakas humorzasta, wredna polozna ze szpitala, wystarcza bolesne skorcze

szpitala wybierac juz nie musze, bede rodzic w tym, z ktorym ona ma podpisany kontrakt, z reszta cieszy sie on dobra opinia, jesli chodzi o porodowke, wiec mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze
ale sie rozpisalam, nie zanudzam Was wiecej
[ Dodano: 2009-07-28, 22:33 ]
pokaze Wam jeszcze moje obecne sadełko

dodam, ze spodnie mialam rozpiete, bo wlasciwie bylam juz w drodze do lazienki, bo to juz bylo wczoraj, a wlasciwie dzisiaj po polnocy
