
ech... jak zwykle siedze z wami pijac kawke w dwupaku jeszcze... na co ta moja dzidzia czeka to ja już nie wiem...
wczoraj miałam małą iskierkę nadziei, przeszliśmy tyle kilometrów z psem, obeszliśmy niewydeptanymi ścieżkami dwa miasta, pies padł prawie martwy od tego chodzenia, Przemka bolały nogi a dokładniej łydki, a mnie... bolało WSZYSTKO


myslałam ze odejdzie mi czop bo coś upławy większe miałam, albo mi sie zdawało...
potem pojechaliśmy jeszcze do parku na spotkanie z naszymi psiorami, potem na boisko ze znajomymi, ich dziećmi i ich psem, nosiłam dzieciaczki i co... i nic...
wieczorem nie miałam siły isć nawet pod prysznic, zrobiłam kolacje, walnełam sie do łozka i zasnełam jak suseł z nadzieją na jakieś skurcze

no i wstałam teraz... bezskurczowo oczywiscie

czy to sie kiedyś skonczy??????????????