DANA GRATULUJE!!! :)))
No dobra :D
Mam chwile bo Nina juz je mleko w lozeczku, wiec zaczynam :P
Na poczatek musze Wam napisac ze zdjecia wstawie dopiero jutro, bo nie mam kabelka do aparatu

((
Ogolnie bylo sympatycznie i spokojnie :) niestety zero imprez

ale Nina byla nasza wielka impreza :D bo smiechu z niej bylo co niemiara :) Wyjechalismy o 23 zeby Nina nam spala przez noc - ale rozrabiara mala obudzila sie o 2 nad ranem i mowila 2 h do siebie :P - na szczescie byla calkiem spokojna - prawie cala droge prowadzil moj M :) ja zamienilam go na jakies 200km na wegrzech, ale nie podobalo mi sie, bo to jednak stres jechac w taka podroz samochodem - balam sie ze cos uszkodze ;)
Apartamenty jak na zdjeciach - czysciutkie, widok przepiekny :) Z jednej strony na morze, z drugiej na zamek.
Nina niestety bala sie wody

(( po kamieniach szalala, no i oczywiscie probowala wszystkich... specjalnie dawalismy jej te duze zeby ich nie zjadala ;) bo z malymi moglby byc problem gdyby sie zakrztusila.
Pojechalismy na wycieczke do Rijeki - a najciekawsze z niej byly wielkie tankowce na morzu i rafineria :P w drodze powrotnej zatrzymalismy sie na chwile na plazy - i po 5 minutach otoczylo nas okolo 50 niepelnosprawnych osob - jeden sikal do morza, jeden wysmarowal sie cala tubka kremu - i taki bialy weszedl do morza, a jedna oparla sie o wozek Niny stojacy na kamieniach :O masakra... nie wspomne ze wiekszosc mowila sama do siebie.. i nie przeszkadzalo mi nic, poza tym opieraniem sie o wozek bo w nim spala Nina

chyba jestem jak Lwica wtedy - bez wzgledu na to kto, i tak sie denerwuje ze zrobi cos mojemu dziecko ..
Bylismy na Plitwicach -jedno z piekniejszych miejsc w Europie - Nina bawila sie w Pana kapitana - weszla na przod statku krzyczala wymachujac rekami i chyba nigdy nie byla tak podniecona :D
Wszystkie babcie - i Chorwatki i Wegierki zatrzymywaly sie przy niej i ja calowaly .. jakby co najmniej tam malych dzieci nie bylo ;)
W Plitwicach zlapala nas burza i musielismy z malenka Nina chowac sie w sklepie z pamiatkami - w koncu w delikatnym deszczu ruszylismy do wyjscia - przeszlismy tylko polowe - i rozdzielilismy sie z moim M - on placil za parking i stal w kolejce z 50 osob - a ja poszlam do auta - a tam parkingi sa w lasach na kilku hektarach... no i w tym deszczu, zimno, ja krotkie spodenki i bluzka nad pepek mokra cala i sie zgubilam

pytam Polakow ktorych spotkalam gdzie jestem bo skrecam w lewo las, w prawo las, oni z takim pozalowaniem pokazali mi wyjscie, ja na rekach z prawie spiaca Nina owinieta recznikami, i juz mialam siadac i czekac az ktos mnie znajdzie, na skraju zalamania, bo chcialam jak najszybciej dac ja do auta zeby spala - i oczom mym ukazal sie moj samochod

najlepsze, ze ledwo co go otworzylam a moj M juz byl przy nas i zdziwiony czemu dopiero przyszlysmy ...
Jak wracalismy wymyslilismy droge na skroty - a jak wiadomo w bylej Jugoslawii nie powinno sie zbaczac z trasy bo to niebezpieczne - no i my nie wiedzielismy ze konflikt w Jugoslawii rozpoczal sie zabiciem straznika wlasnie w budynku dyrekcji na Plitwicach i w okolo mnostwo min itd itp - no wiej jechalismy niezamieszkala droga, kreta jak wlosy Mel B ze Spice Girls.. no i nagle drogowskaz na nasza droge - i nagle moj M mowi patrz co tam pisze - a tam znak zakac przejazdu MINY.... skrecamy w druga a tam znak zakaz przejazdu MINY... ja lekko przestraszona, modlilam sie zebysmy wrocili, pamietajac wyjazdy z tata do Bosni i Herzegowiny gdzie wysikac sie nie mozna bylo bo rozminowane byly tylko drogi a lasy nie ... na szczescie zawrocilismy a moj tata jak uslyszal o tej drodze to wlosy stanely mu na glowie - bo on pracowal w bylej Jugoslawii na misjach ONZu.
Po powrocie okazalo sie ze zebrala sie taka wichura, ze wyrywalo drzewa z korzeniami a ja musialam trzymac sie barierek zeby nie odleciec

ale to tylko w jednym miejscu gdzie bylo zwezenie - bo wiatr byl ogromny - chyba nigdy takiego nie spotkalam

po czym okazalo sie, ze zza gor na ktorych mieszkalismy szedl w nasza strone pozar - bo tam wszystko bylo przesuszone - ale strazacy dzielnie walczyli - cale miasteczko w dymie - samoloty lataly w jedna i druga strone nabierajac wode w morzu i gaszac pozar - udalo im sie zgasic kilkadziesiat metrow nad domami

wiec nic do nas nie doszlo - my chyba jedyni niechcacy tracic wakacji - zabralismy parasol i poszlismy na plaze... nie musze mowic ze bylismy tam jedyni bo wszyscy obserwowali akcje ratownicza (my napatrzylismy sie z tarasu jedzac obiad - ja spakowalam rzeczy na wszelki wypadek - a po 2 h widac bylo ze strazacy dobrze sobie radza ;)
Poza tymi malutkimi ekscesami naprawde bylo spokojnie :) chodzilisy na plaze, spacerowalismy po miasteczku, jedlismy rybki w nadmorskich tawernach i restauracjach :) bawilismy sie kamyczkami i woda, no i Nina lapala wszystkie zwierzatka - a one przed nia uciekaly

i kotki i pieski i golebie - wszystko.. biedna bo jak kotki wbiegaly pod samochody, to kucala i patrzyla pod spod i plakala ze nie moze dostac

(((
Nina wreszcie daje buzi, bije sobie brawo jak ulozy cala piramide koleczek na palika, robila chwile klopoty ale przestala ;) biega jak szalona - puszczam ja juz zupelnie i chodzi razem z nami na spacery - co prawda wybiera swoje sciezki, ktore nie pokrywaja sie z naszymi :) ale jest przy tym duzo zabawy. Nauczyla sie ladnie chodzic w bucikach usztywnianych w kostce i przestala krzywic przy tym noge

nie wiem czy wspomnialam,ze dostalysmy skierowanie do rehabilitanta zeby rzucil okiem na to ze ja krzywi??
Wracajac zatrzymalismy sie na kilka h w Budapeszcie ;) Nina grzeczie jechala autem - ale robi sie z niej diabelek - dzis weszla do sklepu i chce sciagac wszystkie batoniki - jak jej nie pozwalam to wyrywa sie, siada na podlodze i krzyczy

no i wyrywa dzieciom zabawki

a mialam taka kochana nieszkodliwa rozrabiare....
Jutro wkleje Wam zdjecia, ale dopiero poznym wieczorem bo tatus przylatuje ;)
Achh i chyba za rok pojedziemy na jedne wakacje z Nina a na drugie bez... bo jednak wakacje bez imprez, dalekich wycieczek, sportow ekstremalnych, to spokojne wakacje ;) a na nie jeszcze mamy czas :) zwlaszcza,ze codziennie prowadzimy spokojne zycie ;)
[ Dodano: 2009-09-02, 21:10 ]
PS: Strasznie balam sie jechac i tego przejazdu przez miny - bo kilka godzin przed wyjazdem patrze na telefon domowy a tam napis HELLL .......... (means PIEKŁO ;) przerazilam sie okropnie (poznikaly piksele i zamiast napisu HELLO pojawilo sie wlasnie to ... ) i jadac tymi drogami, zapomnialam dodac ze kontrolka nam sie swiecila ;( modlilam sie zeby to bylo nieprawda ;(((
[ Dodano: 2009-09-02, 21:11 ]
PS: Strasznie balam sie jechac i tego przejazdu przez miny - bo kilka godzin przed wyjazdem patrze na telefon domowy a tam napis HELLL .......... (means PIEKŁO ;) przerazilam sie okropnie (poznikaly piksele i zamiast napisu HELLO pojawilo sie wlasnie to ... ) i jadac tymi drogami, zapomnialam dodac ze kontrolka nam sie swiecila ;( modlilam sie zeby to bylo nieprawda ;(((