wcześśnie bo brałam leki, po za tym miałam taki koszmar że obudziłam się bardziej roztrzęsiona niż po dawce tego co biorę. Otóż że urodziłam Gracjana- dorosłego człowieka!! Miał długie włosy i był pyskaty. Potem, że znlaleźliśmy się w jakimś domu z wypalanych cegieł. Tam prosiłam mamę żeby pomogła mi się pozbyć łożyska, ale musiałam sobie sama brzuch masować, a bolało jak cholera. Krwawiłam strasznie. Potem miałam się wykąpać i zorientowałam się że ten dom w ogóle zaczyna się zsuwać. Dopytałam mamę i siostrę czy są pewne że tu jest bezpiecznie i czy też czują że on się zaczyna suwać. Nie zdążyły odpowiedzieć, bo w mgnieniu oka dom zaczął zjeżdżać z górki taranując wszystko pokolei... Ja i mój ojciec uratowaliśmy się bo wyskoczyliśmy w bespieczne miejsca ale biegliśmy cały czas chcąc ratować pozostałych. Widziałam pełno psów, potem na cmentarzu staranowanych nastolatków. Między innymi moja siostrzenica, ale im nie pomoglam mimo że byli nieprzytomni, biegłam dalej krzycząc że dom się zsunął i żeby ktoś zadzwonił po pomoc, że ja sama nie dam rady ich uratować, a pragnęłam uratować mamę i siostry... Moje wołanie zakończyło się pobutką
no i co jeszcze, byłam zła że gracjann dorosły się urodził, bo nie mogłam cyckiem karmić, a przecież tyle pokarmu miałam.
No i relacja z wczoraj. Zadzwoniłam do swojego gina. kazał mi nie zwlekać tylko do szpitala jechać, spakowałam się z myślą że mnie zostawią, ale trafiłam na tego samego siwusa co bigottka, i mnie odesłał do domu bo nie stwierdził przedwczesnego porodu i jak on to określił, taka uroda mojej ciąży, aq na te skórcze leku nie ma
bądź tu mądry człowieku...