MARGARITA - witaj...
to nie jest takie proste, jak Ci się wydaje...
proste by było, gdybyśmy nie byli malzenstwem, nie mieli mieszkania, ani dziecka...
powiedzenie "do widzenia" jest teraz jedna z trudniejszych dla mnie rzeczy... Pan nie jest dla mnie zabawka, ktora odloze na polke... i to nie jest tak, ze byl mi potrzebny, zeby "zrobic sobie dziecko..."
Prace i mieszkanie mialam na dlugo przed tym, jak zaczelismy sie spotykac... a gdybym chciala tylko dziecka, to slub nie bylby mi do tego potrzebny, uwierz mi...
po prostu w zbyt wielu dziedzinach zycia Pan sie nie sprawdzil, wszystko mnie juz w Nim wkurza, wszystko mnie denerwuje... spokojnie rozmawiac staramy sie srednio raz na tydzien, a i tak nic z tego nie wychodzi...
Jesli chodzi o Su - nie chce od razu skladac pozwu do sadu... wiem, ze zazwyczaj przyznaja prawo do opieki matce... chcialabym zalatwic do polubownie, zebym nie musiala walczyc z panem o opieke, o mieszkanie, o cokolwiek... byc moze, gdybysmy sie rozstali i on by sie wyprowadzil, doszlabym do wniosku po kilku tygodniach, ze to jednak blad i nie umiem bez niego zyc... na razie mysle, ze umiem...
nie wydaje mi sie tez, ze bycie ze soba na sile jest dobre, nigdy tak nie uwazalam... a glupota jest tez myslenie, ze jest to dla dobra dziecka... nie sadze, ze Su jest dobrze z tym, ze slyszy jak ciagle na siebie warczymy, krzyczymy, pan w nocy potrafi rozpetac burze i wcale sie nie przejmuje, ze Zuzia spi obok, jak ma ochote cos powiedziec, to po prostu mowi to glosno i ostro i zadne uciszanie na niego nie dziala... On jak się zdenerwuje, to po prostu wszystko ma kolo tylka... to, ze ja wstaje rano do pracy lub szkoly, to ze Zuzia spi...
moja mama rozstala sie z moim tata, kiedy ja mialam chyba z 6 lat i nikt nie myslal wtedy, zeby ratowac cokolwiek "dla dzieci" (jest nas troje) - i ja uwazam, ze to byla bardzo dobra decyzja... jesli rodzice rozstana sie w zgodzie i nie zaczna traktowac dziecka, jak karty przetargowej i "czegos", czym mozna sobie robic na zlosc - to jest ok... Ja mam do tej pory baaardzo dobry kontakt z tata, mama zawsze o to dbala...
Byc moze - zaszczepila we mnie te sile i przekonanie, ze zawsze sobie poradze, chocby nie wiem co sie stalo... jesli ona sobie poradzila sama z 3 dzieci, to ja z jednym tez sobie poradze... tylko chcialabym, zeby to wszystko stalo sie w zgodzie jako takiej, zeby wlasnie Zuzia miala nadal oboje rodzicow, i zebysmy nie musieli o nia walczyc...
[ Dodano: 2009-10-28, 09:01 ]
to nie jest chwilowy kryzys... trwa juz baaaardzo dlugo - zdecydowanie za dlugo...