a jak poroniłam poprzednim razem to i on uronił łezkę, ale był niesamoitym wsparciem dla mnie.
no własnie jak pół roku temu poszłam do gin i mówie ze krwawie 2 tyg odesłał mnie do szpitala bo niby ciaze 11 tyg poroniłam(pomyśl jaki cios mi zadał,ze az zjechałam z fotela,bo przeciez to serduszko juz bije) no to zadzwoniłam od razu do mego R on przyjechał z pracy i siedział do wieczora przy mnie przytulony i smutny pocieszał mnie.wiec zdawał sobie sprawe,ze wpadlismy...jaksie na drugi dzien okazało w szpitalu ze to nie ciaza a wielki torbiel
myslałam ze mego gin zaskarże za to co mi powiedział a taki niby z niego lekarz jak z d*** traba
Ostatnio zmieniony 21 lis 2009, 20:45 przez
misia81, łącznie zmieniany 1 raz.