Witajcie Kochane. Znowu mnie trochę nie było, ale to z przyczyn losowych. Nie chciałam Wam wcześniej wspominać, by nie straszyć i nie zamartwiać, że przy porodzie z powodu tej cholernej cukrzycy insulinozależnej pękła mi jakaś żyłka i przez to straciłam sporo krwi, dodatkowo szyjka mi się rozlazła i przez to było dużo szycia. Lekarz szył mnie 2 godziny, bo gdzie wbijał igłę tam się wszystko rozrywało (porównał to do szycia mokrego papieru

). Stwierdził, że w swojej 7 letniej karierze nie widział czegoś podobnego. na sali porodowej spadło mi ciśnienie i byłam cały czas pod kroplówkami. Do pokoju odwieźli mnie dopiero ok 23. Tak więc z tego powodu, hemoglobina spadła mi do 7,5 i w nocy musieli mi podać 2 jednostki krwi. No ale doszłam jakoś do siebie. We wtorek ok 14 zaczęłam bardzo intensywnie krwawić

wezwałam męża, mała zostawiliśmy z teściową i pojechaliśmy do szpitala. Tu nikt się mną nie zainteresował. jakaś obcesowa położna na izbie przyjęć dopiero po ochrzanie męża łaskawie pobrała mi krew i odesłała na oddział do lekarza. na szczęście trafiłam na tego samego lekarza. od razu mnie poznał i zabrał do gabinetu. Krwawienie ustało, ale zrobił usg i nie był pewien, czy jakiś krwiak lub skrzep się na macicy nie zrobił

Poprosił kolegę na konsultację. Zdecydowali że jeszcze tego samego dnia muszą zrobić łyżeczkowanie macicy, bo nie można ryzykować. Ale jak wszystko będzie oki, to jeszcze wieczorem wrócę do domu. Pod pełną narkozą nic nie bolało i obudziłam się dopiero na sali. Zanim jeszcze w pełni oprzytomniałam, znowu poczułam się słabo i poprosiłam o pielęgniarkę. Okazało się ze ciśnienie mi spadło. I znowu powtórka z rozrywki ciągłe kroplówki. Przyszedł lekarz i się okazało, ze znowu jestem wyjątkowym przypadkiem

. Moja macica jest w kształcie serca

Ma przegrodę na 3/4 długości i z jednej strony zostało jeszcze łożysko. Znowu straciłam dużo krwi a co gorsze cały czas mocno krwawiłam

Udało sie jednak wszystko wyczyścić. Taka budowa może być przyczyną moich problemów z szyjką....
Ostatecznie hemoglobina spadła mi do 7 i znowu nocna transfuzja krwi - 2 jednostki, osocze krwi -2 jednostki, dodatkowo oksytocyna, by macica znowu sie skurczyła.

Poza tym musiałam walczyć z laktatorem, bo piersi mało mi nie rozsadziło po całym dniu i wieczorze niekarmienia.
Ostatecznie cała noc byłam monitorowana, lekarze przychodzili do mnie co jakiś czas sprawdzić, czy nie jestem tak strasznie blada. Powiedzieli mi później, ze to ogromne szczęście że tak szybko przyszłam i nie zbagatelizowałam sprawy, bo później byłyby jeszcze większe kłopoty. Najgorsze było to, ze położne, które się mną opiekowały też były przerażone, bo krwawienie powinno już dawno się uspokoić. Były chwile, że miałam w głowie najgorsze scenariusze

Na szczęście wszystko ucichło nad ranem

Niestety nie chcieli mnie wypisać do domu. Cały dzień czekałam na wyniki krwi - dopiero po 15 przyszły. Wynik był zadowalający i dlatego wypisałam się na własną prośbę. Wystarczy, ze Justynka przez ponad 24 godziny była na butli, a poza tym strasznie się rozkleiłam, że chce do domu. Teraz staram się oszczędzać, dużo leżę i gdy mała śpi ja staram się spać z nią. To była ciężka próba dla mojego organizmu...
inia1985, trzymam kciuki za szybki poród.
anetka607, głowa do góry, ta główka jeszcze dojdzie do normy, będę trzymać kciuki.
anusiek, oby z synkiem już wszystko było ok
Kochane trzymam za was kciuki, by dzieciaczki szybko zdecydowały sie wyjść z brzusia, byście nie musiały Świąt w szpitalu spedzać
