U nas święta masakra. Ostatni raz dałam się namówić na takie latanie po rodzinie: 2 wigilie, w pierwszy dzien swiąt śniadanie u ciotki, obiad u babki, kolacja u rodziców, w drugi podobnie, a dzisiaj chrzestna u Kuby byla. Ja jestem wykończona, a co dopiero mówić o dzieciakach... Juz zapowiedziałam rodzinie, ze za rok wigilia u teściowej, pierwszy dzien świąt u mamy, a drugi LEżE!!! oczywiście bla ogromna obraza majestatu, ale mam to w d...
Michaś zestresowany na maxa. Na poczatku dzielnie się trzymał, ale nie trwało to długo i kończyło sie tym, ze albo nosiłam caly czas chodząc albo zamykalam sie w wolnym pokoju i cycowalam cały czas. Jak tylko wracaliśmy do domu to maly tez jak do cyca się dorwał to godzinę - dwie wisiał. Pospał pół godziny i znowu cyc itd spać to tylko na rekach, broń boże odlożyć, a i tak kontrola co minutę. Jutro muszę normalnie prosic teściową o pomoc, bo nie wiem jak sobie dam radę sama z obydwoma chłopakami skoro mały bez przerwy na cycu wisi, bo jakoś nie wydaje mi się, by jutro się cudownie odstresował i odessał.
Kuba natomiast tak się przyzwyyczaił do ton prezentów, bo dwie wigilie, a na jednej aż 20 osób i każdy kupil choc maly prezent, od nas dostali w 1 dzień świąt rano, bo w wigilię mieli nadmiar, dzisiaj jeszcze od chrzestnej, że ciągle tylko pytasz "dasz mi prezent?" i "masz dla mnie coś nowego?"
a jak sobie cwaniak wykombinował... musial podsłuchiwać jak była mowa o prezentach, bo jak go ktoś zapytal od kogo ma tą zabawkę to mówi np "kupił mikołaj i mama i tata" albo "kupił mikołaj i babcia" i skubany zawsze dobrze trafia