dobrze, nawet nie spodziewałam się, że tak dobrze. Wypadek mieliśmy ok. 4 km od cioci do której wiozłam Adasia. Kiedy dzwoniłam, że miałam wypadek to zaraz wujek przyjechał i zabrał go do siebie. Jak ciocia pytała Adasia czy się wystraszył, to pokręcił głową, że nie, tylko było bum. A wieczorem poszedł z tatą odprowadzić mój samochód do garażu i nie miał żadnych oporów, żeby wsiąść do auta. A ja dopiero dziś się uspokoiłam i pomału wracam do normalnego myślenia. Nie życzę żadnej z was takich przeżyć, to coś strasznegoA jak Adaś to zniósł?
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości