Martuuniu gratuluję egzaminu.
Aniu super zdjęcia. Adaś jest słodziutki, a z Tosi pociecha.
O przedszkolu nie myślę, choć mam wybrane dwa. Ale macie rację, toż to tuż tuż.
A teraz co u mnie. Firmę założyłam wczoraj i już urosłam. Poczułam się rewelacyjnie. I już w marcu szykuje się pierwsza faktura. Wczoraj byłam też na rozmowie o pracę. Pamiętacie jak poległam w grudniu na trzecim etapie. Rozmawiałam wówczas z bardzo charyzmatyczną kobietą. Niedawno złożyłam do ich konkurencji i poprosili mnie na rozmowie. Magiel trwał dwie godziny, ale było przyjemnie. Z rozmową indywidualną poradziłam sobie świetnie, bo sprzedałam osobom ze mną rozmawiającym mojego psa za 7 tys zł. Każda z osobna chciała go kupić. Gorzej było przy pracy w grupie, ponieważ ja nie bardzo potrafię pracować zespołowo. Zresztą tak mnie tresowano na uczelni. Efekt zaproponowałam szybkie rozwiązanie, potem podsumowanie bez zbędnego rozwodzenia się i na koniec wyznaczyłam osobę do zreferowania stanowiska grupy i podusmowałam jej wypowiedź. Do tego, ponieważ byłam jedyną kobietą na 6 osób i panowie chcieli, żebym poszła na pierwszy ogień, powiedziałam, że jestem feministka. Oni, to tym bardziej, na co ja, że to już jest seksizm, rasizm płciowy i mobing i nic z tego. Efekt nie myślałam o tej pracy, a oni zaprosili mnie na jeszcze jeden etap- ostatni.
Ale mam inny problem. W środę ściągnęłam mamę. Nie spodziewałam się też kolejnej rozmowy. Amelka do 16 ma być w domu (zalecenie laryngologa, choć na dodatek znowu zaczęła kaszleć i to tak dudniąco), mój M ma umówione spotkania poza Wrocławiem, Mamę dzisiaj zaczęło coś łamać. Nie mam pojęcia, co robić. Spróbuję jeszcze raz ściągnąć mamę, a jak nie, to będę się martwić i myśleć o posłaniu do żłobka na ten jeden dzień.
