helen my mamy taką zwykłą karuzelkę z IKEI żeby na począteknie bombardować małego różnymi impulsami i na razie tylko się przygląda i próbuje łapać tą karuzelke :) potem jak dziecko jest większe to dobrze jest kupić taką z melodyjkami, kręcącą się itp ;) a teraz jeszcze dziecko jest za małe na taką karuzele i wiele z niej nie wyczaja, poza tym że wszystko mu lata i miga
patisia zazdroszcze takiego kochanego grzecznego dziecka
nasza starsza córa też taka była i do dziś taka jest grzeczna
shiva no mnie nie było bo niestety nie było ze mną dobrze
zostałam cudem uratowana
pamiętasz, całą ciąże prawie leżałam i ciągle była zagrożona.. już wiem czemu
bo miałam zrosty na macicy i przez to dziecko nie do końca mogło się dobrze rozwijać i wszystko ze mnie ciągło i organizm tego nie wytrzymywał. Przed samym porodem spadły mi płytki krwi do 80, a najniższa nora to 140.. ostatnie tygodnie przed cesarką spędziłam w szpitalu na podtrzymaniu. Ale przetrzymali mnie i urodziłam w 38tyg
czułam przed cesarką że coś będzie nie tak.. chciałam nawet napisać testament! ale mój mąż kazał mi się popukać po główie i strasznie się denerwował jak mu takie rzeczy mówiłam. Podczas cesarki dziwnie się czułam, cały czas mi się kręciło w głowie i było mi niedobrze, więc co chwile musieli i coś podawać do żyły
przez całą cesarke słyszałam "no ciągle krwawi".. mój lekarz (bo on mi robił cesarke
lekarz prowadzący ciąże, świetny specjalista) z takim przeraźliwym spokojem mówił że krwawie i krwawie.. pytałam anastezjologa i położnych czy coś się złego dzieje, a wszyscy mi odpowiadali żebym się nie martwiła, że będzie dobrze. Wkońcu nie wytrzymałam i zapytałam z łzami w oczach "czy ja wstanę z tego stołu?" i wtedy nikt mi nic nie odpowiedział tylko zapadła wielka cisza na sali, a anestezjolog siadła koło mnie i zaczęła mnie głaskać po głowie i ręce
wtedy zrozumiałam że jest źle i że to koniec.. .że nie zdąrzyłam się pożegnać z córką, mężem... wtedy przetałam już mówić i patrzyłam w sufit i starałam się robić wszystko żeby nie zamknąć oczu (a strasznie mi się chciało spać, już ledwo je trzymałam otwarte)
Wkońcu zaczął się robić koło mnie szum.. usłyszałam słowa anastezjologa do lekarza "jeśli nie zdecydujemy teraz co robimy, to za góra 2 minuty będzie za późno".. lekarz wyszedł (jak się potem dowiedziałam, poszedłdo mojego męża o zgode na operacje wycięcia macicy, że to może być jedyna deska ratunku)
Lekarz wrócił, stanął nademną i powiedział "przykro mi, musimy wykonać operacje wycięcia macicy bo cały czas krwawie (pomimo że już mnie zszyli po cesarce)
Od razu wstrzykli mi coś w żyłę, strasznie zabolało i... usnęłam
ten moment wywołuje we mnie straszny płacz (teraz już się popłakałam), bo to mógł być mój ostatni moment życia
i ciągle mi się to przymina i się zastanawiam co by było gdyby mnie brakło, gdybym odeszła, gdzie bym odeszła? czy jest coś po drugiej stronie? czy bym chociaż "z góry" zobaczyła swoje dziecko? czy może pozostała by taka "pusta czerń" w której byłam jak spałam... nie było nic.. po prostu nic...
Operacja trwała 5,5 godziny
3 godz po operacji obudziłam się na intensywnej terapii, przypięta do tysiąca rurek, sprzętów, respiratora, maski tlenowej.. miałam jakieś 4worki wiszące z brzucha do których leciała ze mnie krew.. podawali mi morfine żebym nie padła z bólu
i z tego dnia zapamiętałam tylko "najbliższe 24 godziny będą decydujące czy pani przeżyje" i usnęłam...
I dopiero po kilku dniach zobaczyłam Wojtka (więc mały od urodzenia był na butli i nie karmie cycem)
Lekarze po kilku dniach dopiero ze mną rozmawiali.. mój lekarz prowadzący był w takim załamaniu psychicznym że siedział przy mnie prawie cały czas i płakał
Poruszyłam cały szpital
bo mnie już nie było...
okazało się że miałam pełno zrostów na macicy po pierwszej cesarce (źle została wykonana) i teraz musieli mnie rozrywać żeby wydostać dziecko..), dlatego zaczęłąm się wykrwawiać.. miałam krwotok, jakiś wstrząs i nie mogli mi go zatrzymać. Hemoglobina spadła do 2!!! a najniższa norma to 12.. mnie już nie było
przetoczono mi 10 litrów krwi... (a człowiek ma w sobie 4litry, więc tak jakbym się 2razy wykrwawiła ..)
Wyszłam ze szpitala 2tygodnie po porodzie i do dziś walcze z różnymi "atrakcjami" zdrowotnymi. 4tygodnie temu trafiła do gina z wielkim bólem brzucha i okazało się że zrobiła mi się torbiel na jajniku który mi zostawili.. i jeśli się nie wchłonie to za jakiś tydzień, dwa, czeka mnie operacja jego usunięcia
ogólne jest już ze mną dobrze, ale czasami psychika mi wysiada jak mi się to przypomni
A to moje dzieci