Matko ale bida z czasem
Mała wisi na cycu i wcina, muszę ją dokarmiać bo jej mało, więc mam nadzieję, że szybko będzie nadrabiać zaległości
co do szpitala lekka masakra. ogólnie oni mi robili 4 test z krzywą, który ponownie wyszedł dobrze, ciśnienie miałam zawsze w normie i tak się tam bujałam jak mi skoczyło ciśnienie to mieli mi cc robić, jak się normowało odwoływali i tak 3 razy, myślałam, że się nerwowo wykończę, później 2 testy z oksytocyną za 1 razem nic, za 2 miałam skurcze fest, ale mi przeszły, ostatni test miałam 28 w niedzielę. W poniedziałek ordynator mówi, że 02.03 urodzę więc zrobią wszystko, w ostateczności cc, chyba się wystraszyłam tej oksy i przebijania pęcherza, że wieczorem w poniedziałek dostałam bóli, ale najpierw były jak na okres a później jakby mi ktoś łopatą w krzyż walił. zaczęłam mierzyć co 9 minut, no to ja w panice, że tak samo jak z Jaśkiem i urodzę za 3 dni, zaczęłam chodzić, bo w pokoju 2 dziewczyny jeszcze, a jedna tak się drapała, że spać nie dawała, o 1.30 przyszła położna, że mam iść na boks, bo dziewczyny spać nie mogą, co mnie ucieszyło, bo miałam nadzieje, że i ja się zdrzemnę, ale skurcze się nasiliły, po badaniu rozwarcie na 3-4 cm, szyjka krótka centralna ale jeszcze dalekooooo, no to łażę pod prysznic, jak mnie tam złapał skurcz to szok, powiedziałam, że rodzę położnej, ciut mi nie uwierzyła, ale jak mnie zbadała to rozwarcie na 6-7 dzwonię po męża, 20 minut od szpitala, odkładając telefon czuję, że idą parte, więc mówię, że muszę przeć, a położna, że nie, no to ja na to, że samo się prze, ale kazała mi 5 minut poczekać,ledwo co "przerobiły" łózko 2 parcia i już, cały poród trwał 1 godzinę 40 minut. mąż nie dojechał, bo nie zdążył, za to po porodzie babeczka szyła mnie przez godzinę.
to tak ogólnie a skurcze zupełnie inne niż za 1 razem.
no i najważniejsze, że położyli mi malutką na brzuchu i dość długo sobie leżała a jak mi ją dali już po wszystkim to od razu jadła cycusia boskie uczucie