kaczorek, Mysle ze do porodu da sie zdecydowanie przygotowac, szczegolnie jesli sie cwiczylo bo juz sama kontrola nad soba wystarczy by mniej duzo bardziej pozytywne wrazenie calego zdarzenia. Moj pierwszy porod nie nalezal do tych najbardziej przyjemnych przezyc, bol byl oczywiscie czyms czego nigdy wczesniej sie nie probowalo, okropny, niemal rozpruwajacy czlowieka na kawalki, ale to nie bol sprawil ze mialam takie zle wspomnienia, bo skurcze sa jednak z jakimis przerwami wiec jak sie tak policzy jesli rodzaca rodzi przez 12 godzin to jedynie 2-3 godziny zajmuja skurcze. To co chyba najbardziej dobija kobiete rodzaca, a przynajmniej co dobilo mnie to poczucie kompletnego fiaska, braku kontroli nad soba, poddania sie bolowi. Wiem czego teraz oczekiwac dlatego bolu sie nie boje, bardziej martwie sie o poddanie sie, panike i to jest moim wyzwaniem i do tego sie przygotowuje. Jedynym zaskoczeniem dla mnie bylaby pewnie cesarka lub komplikacje. Ale trzeba byc wlasnie pozytywnej mysli i nie myslec o zaskoczeniu podczas porodu a wlasnie brac wszystko jako naturalna kolej rzeczy - skurcze beda wieksze a co za tym idzie wieksza potrzeba pracy nad soba, proby utrzymania stanu relaksu, koncentracji na oddechu, potem okres parcia - znow trudna praca, na poczatku walka o to zeby nie przec, potem o to zeby pomoc wyjsc jak najszybciej. Najwazniejsze to utrzymac samokontrole, ja wlasnie najwieksze bole przechodzilam kiedy sie poddalam, a nie cwiczylam oddechu, A. niewiedzial jak zareagowac, a personel nie byl w pokoju. Ja sie poddalam jak mialam okolo 7 cm otwarcia bo to bylo kolo godziny 18.00 a o 19.00 juz bylam otwarta na 10 cm i tylko te dwie godziny ( o 20.17 skonczylam przec ) byly okrutnie bolesne. Oddychalam chaotycznie, a raczej stekalam zupelnie zapominajac o oddechu, spinalam sie i rzucalam we wszystkie strony tak ze jechalam na praktycznie bezdechu, tak jakby moje spiecie mialo w jakikolwiek sposob mi pomoc w wytrzymaniu bolu. Ale nie pomoglo, bolalo gorzej. Tym razem chce stac na strazy, przygotowalam rowniez A. do tego zeby reagowal jak tylko zobaczy cien rozpaczy na mojej twarzy i wierze ze to przygotowanie mi pomoze. Zobaczymy jak bedzie w praktyce, bo moze sie i okazac ze mimo wszystko sie poddam, ale mam przynajmniej ta satysfakcje ze zrobilam wszystko co moglam by sie przygotowac, na szczescie nie naleze do grupy lezacych wiele godzin w bolach wiec i tu moim pocieszeniem jest ze wszystko szybko sie skonczy.
ale mnie dzisiaj jakas handra zlapala, szaro na dworzu i smutno
A. w pracy do 21.00 a ja niewiem za co sie zabrac
Nudy na pudy