Martuuniu już niedługo będziecie normalnie wychodzić do pracy. Jeszcze trochę wytrzymaj.
Pruedence, a nie może Cię ktoś zawieźć na tę majówkę. Może uda się namówić męża na te parę dni. A prawdę mówiąc, to podziwiam twoją energię. Skąd Ty masz tylu znajomych i to na tyle bliskich, że chcą się spotykać wszyscy na raz. U mnie z czwórką byłby kłopot. A ostatnio, to cierpię na samotność, bo kontakty się pourywały, a nowe nie bardzo jest jak nawiązać. Siedzenie w domu nie pomaga, a przed domem nawet nie ma placu zabaw.
A ja jestem przerażona. Wczoraj rozmawialiśmy z moim M i firma firmą, ale na razie nie ma z niej takich zysków, jak przewidywaliśmy. Jest gorzej. Wygląda na to, ze w tym roku znowu nigdzie nie pojedziemy na wakacje. Do tego pensja mojego M maleje, bo dopiero teraz w jego branży ubiegłoroczny kryzys wychodzi. Wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze mniejsza. Ja powysyłałam oferty do szkół, ale jeśli się odezwą, to w czerwcu, a zatrudnią od września, a kasy potrzeba. Nie wiem jak to ugryźć, znowu szukam pracy i to poza zawodem i coraz bardziej jestem przerażona. Boję się powtórki z rozrywki (moja ostatnia praca), ale wygląda na to, że będę musiała brać, co leci.
I jeszcze kurs franka przez Grecję jest coraz gorszy. Załamka totalna.
Już mi się nawet nie chce psioczyć na uczelnię. Rany, kiedy będzie w końcu normalnie i dobrze. Kiedy będę miała normalną pracę, a wybór, by się kształcić nie okaże się błędny. normalnie dół totalny.