Apropos umowy, to oczywiście natłumaczyłam się, że nie chcę czekać do dni adaptacyjnych i że rozumiem ich zwyczaje i wierzę w rzetelność, ale jednak wolę mieć wszystko na papierze. Tym sposobem jako jedyna mama idę w poniedziałek do pani dyrektor po podpis i mam z głowy. Na szczęście tym razem nie podeszli tak personalnie. Wydaje mi się, że dobrze zrobiłam nie odpuszczając.
Anitko bardzo mi przykro z powodu pieska. Świetnie Cię rozumiem, ale tak już jest. Psy żyją krócej niż my, a można się z nimi naprawdę zżyć.
Ja mam problem z moją Didi, naszym psiakiem, bo bidula coś ostatnio bardzo się męczy, raz skończyło się takim atakiem, że myśleliśmy, że nam padnie. Po prostu nie mogła oddychać i jęzor cały zsiniał- fioletowy się zrobił. Na razie jestem wstępnie z nią umówiona na rtg klatki piersiowej i badania w zależności co wyjdzie, a potem prawdopodobnie będzie na tabletkach do końca życia. Oprócz tego szykuje się operacja podcięcia podniebienia miękkiego. To młody pies, bo dopiero skończy 5 lat, ale niestety pieski te jak dożywają 10 lat to jest dobrze. Wiedziałam, na co się decydowałam, ale nie żałuję, bo jest najcudowniejsza na świecie.
Martuuniu gratuluję. Pewien etap się kończy inny zaczyna. Dobrze, że masz to już za sobą.
Pruedence co do koleżanki, to nie potrafię tego wytłumaczyć, ale wiem, jak się czujesz. Pracując swego czasu na uczelni i w SJPiK często się z tym spotykałam. Przykro mi zwłaszcza bywało, kiedy spotykało mnie to ze strony ludzi, z którymi wydawało mi się, że się koleguję. Zwłaszcza jedną sytuację zapamiętałam, kiedy skreślono mnie z powodu niekompetencji pracownika na jeden dzień z listy studentów i to po złożeniu pracy doktorskiej. Dziewczyna, której pomagałam załatwiać stypendium (bagatela 1000 zł miesięcznie) dobrze wiedziała o całej sytuacji, a nie uprzedziła mnie, a mogło się obyć bez awantury. Popatrz, a ja o jej stypendium pamiętałam i podzieliłam się wiedzą, jak poradzić sobie z przepisami. Na moje pytanie- dlaczego tak się zachowała i nie uprzedziła nawet sms-esm - odpowiedziała - myślałam, że wiesz. Mimo iż jestem osobą kulturalną i jeszcze wówczas związana z uniwersytetem, to na osobności powiedziałam jej, że jest głupią pizdą i nie jest na pewno moją koleżanką i od tamtej pory z nią nie rozmawiam. Niczego to nie zmieniło, ale mam nadzieję, że sobie zapamiętała, że tak nie wolno robić. Jednak to była jedna i to naprawdę komplikująca wiele rzeczy sytuacja. Szereg innych wyglądało dokładnie tak, jak twoje.
A tak z tego, o czym piszesz, to wydaje mi się, że środowiska podobne. Zwłaszcza młodzi. Tak więc nie licz na nich, tylko na siebie i raczej nie spodziewaj się od nich niczego dobrego. Chyba, że będą czegoś od Ciebie chcieli.
Co do dnia taty, to Amelka najpierw zrobiła karczemną awanturę, że nie będzie składać życzeń, potem wycałowała ojca, a na koniec ja zrobiłam pyszne lody, a ona z całusem podała ojcu. Śmiałam się, bo kiedy ja upominałam się mojemu M o prezent na dzień mamy, stwierdził, że życzenia wystarczą, a on nic nie będzie robił, tylko dziecku przypominał. A wczoraj
- mogliby wam pomóc w tym żłobku jakieś laurki zrobić czy chociaż wierszyka nauczyć na dzień ojca.- święte oburzenie.