Hallo
jestem, znajdę chwilke to Was poczytam. A teraqz relacja:
Ślub był na 15, więc spokojnie wstaliśmy. Ja na 9.00 do fryzjera, potem poszliśmy po kwiatki i o 12 wyjazd. Nawet fajnie się jechało, nawet we Wrocławiu nie staliśmy w korku. Po drodze mieliśmy tylko przygodę z Asią, spała pół drogi, ale nagle zaczęła kaszleć, podkładam rękę, a ona żyga.. więc staneliśmy na poboczu na chwilkę, przeszło. Więc pojechaliśmy dalej, za gół godziny znów, ale gorzej. Wszystko zażygał, wziełam ją na kolana, a fotelik do bagażnika i tak dojechaliśmy na miejsce. Nie wiem, czy to brzuszek, czy ma chorobę lokomocyjną
Pojechaliśmy do domu Pana Młodego, gdzie dostaliśmy klucze i tam na spokojnie przebraliśmy się i pod kościół - oczywiście na sam koniec mszy
Wręczyliśmy kwiaty i koperty i w rejs na salę. Głowa mnie tak bolała, że aż mi było niedobrze, więc mąż pojechał na CPN po Apap.. no bo oczywiście zapomniałam, grunt ze dla dzieci lekarstwa wszystkie miałam.
Poszliśmy na salę, tam orkiestra wita gości, a nasze dzieci ALARM, za wielki hałas, za wiele obcych ludzi. Więc poszliśmy do pokoju hotelowego. Szymuś się zaraz uspokoił, gorzej z Asią. Więc kazałam mężowi iść z Szymonkiem na salę na obiad, bo przecież dzieci głodne, no nie tylko... a dla mnie mają przynieśc 2 danie do pokoju. Asia zanosiła się, wyglądało to tak jakby się mnie bała, próbowałam dać jej cyca.. nie ...odpychała mnie. Mąż mówi, że chyba się mnie boi, bo sukienka, bo inna fryzura, bo wymalowana... mówię Wam, łzy same mi leciały... jak mogłam doprowadzić do tego... porozbierałam się i miałam iść się wykąpać, ale jeszcze ściągnęłam jej sukienkę, bo była cała mokra. Patrzę, a ona pod pachami ma takie gulki z sukienki (sztruksowy materiał). Szybko ją pod prysznic.... i inne dziecko, od razu uśmiech na twarzy. Ale i tak obiad zjadłam w pokoju
Poszliśmy na salę i balowaliśmy z Asią do 21.00, z Szymusiem do 22.00. Szymuś nie usiedział na miejscu. Ciągle biegał, tanczył, podrywał dziewczyny Wszyscy byli nim zachwyceni, zreszta Asią też