Pewnie, ze się ułoży, bo przecież musi. Kto wie, teraz tak szybko się wszystko zmienia, że może już niedługo będziecie mieszkać osobna. Miszkanie z rodziną nie jest dobrym pomysłem, choć zdarzają się wyjątkie. Ale musisz byc teraz silan i to podwójnie i nie denerwować się. Wiem, ze to łatwo mówić, ale ja mam za sobą dwa lata mieszkania ze szwagierką. Wszystko było w miarę w porządku (nie licząc podkradania jedzenia, wieszaków, bałaganu i problemów z dokładaniem się do środków czystości) dopóki nie zaczął przemieszkiwać u nas jej chłopak, a po pół roku nie wprowadził się. Zaczęła się otwarta wojna, bo nie ustąpiłam. Najgorsza była ingerencja teściowej, ale to szybko zalatwiłam, choć było najtrudniejsze. Mój mąż, wówczas chłopak, czuł się zobowiązany wobec rodziców. W efekcie przestałam się przejmować jego zobowiązaniami i po prostu ją wyrzuciłam. Oczywiście nie z dnia na dzień, ale dałam jej miesiąc na znalezienia mieszkania. Teściowa się obraziła i była dosyć niesympatyczna sytuacja, kiedy przyjechała ją przeprowadzać, ale przeżyła, a mój mąż, alias chłopak wówczas, nie miał wyjścia i musiał się podporządkować. Zresztą zaczął już wówczas pracę, a ja też byłam już niezależna. Rodzice przeżyli jakoś, bo nie mieli wyjścia. A ja teraz (po dwóch latach) mam ze szwagierką nawet znośne stosunki, choć się nie odwiedziłyśmy ani razu, mimo że mieszkamy w jednym mieście. Tak jest zdrowiej dla każdej ze stron. Widzimy się u teściów (około 70 km. od Wrocławia), a z teściami żyje się dobrze, choć trzeba było ustawić wyraźną granicę, ale to już była rola mojego męża.
Kasiu trzymam kciuki i naprawdę bądź dzielna i wytrzymaj