Ostatnio gdzieś czytałam, że kapsułki z oleju z wiesiołka łykane na jakiś czas przed porodem uelastyczniają krocze i można dzięki nim uniknąć nacięcia, ale nie wiem ile w tym prawdy.
Moja koleżanka kupiła sobie jakiś specjalny sprzęt do ćwiczeń, żeby uniknąć właśnie nacięcia, ale koszt dość spory, bo 400zł. Producent chwali się, że 95% kobiet stosujących to cudo nie było naciętych. Po porodzie też się to stosuje, żeby pochwa wróciła do stanu sprzed ciąży.
A co do położnych, to fakt, że od nich wiele zależy, ale zdarzają się sytuacje, że najlepsza położna mimo starań będzie musiała naciąć, a że w naszych polskich szpitalach jest to rutynowy zabieg, to już inna sprawa
Nie słyszałam nigdy opinii, że lepiej jak kobieta pęknie, niż jak natną, bo co jak pęknie do samego odbytu? Nacięcie jest kontrolowane, pęknięcie nie i nigdy nie wiadomo jakie będzie, więc z dwojga złego wydaje mi się, że lepiej jak natną troszkę.