26 lut 2011, 22:20
czuje ze dzisiejszy wieczor bedzie przelomowy co do mojego zycia. adam dalej na 'imianinkach', wielce oburzony ze w ogole dzwonie, dowiedzialam sie ze tam drinkuja - nie ma go od 13 w domu do teraz, bezczelnie napisal zebym mu mms wyslala co robi mala. powiedizalam ze gdybym wiedziala ze tak dlugo go nie bedzie (a mowil inaczej) to bym kupila sobie papierosy. no i dzwonie. a on jak zwykle odmieniony w glosie, pelna zlewka, juz nakręcony, nagadany, dowiedzialam sie ze smieje sie ze mnie ze swoja rodzina... , i odbiera i mowi "co zla jestes?" a ja "No tak bo troche przeginasz. nie odzywasz sie tylko sobie siedzisz. ze ja bym tak nie mogla na jego miejscu wiedzac ze siedzialbys zdzieckiem ze moze tez chcialam wyjsc itd.' to co w zamian dostalam "poczekaj kur.. az do domu wroce. nie chce mi sie z toa rozmawiac. cos jeszcze? no cos jeszcze masz do powiedzenia?"
jesli wroci i zrobi awanture (a licze ze sie popamieta) to jutro stad sie wyprowadzam z Oliwka.
dowiedzialam sie ze cala jego rodzina wie ze on reke na mnie podnosi, jego mama jest bardzo przeciwna ale powiedziala ze musialam go do tego sprowokowac. wcale nie dziwie sie ze ADam dalej sie tak zachowuje jak uslyszal takie slowa od mamusi mimo tego ze jest temu przeciwna.
mam dosc tej chorej zaklamanej rodziny. znalezli sobie kozla ofiarnego - mnie. bezczelnie siedza i sie nasmiewaja ze mnie. i w tym uczetniczy adam, wcale mnie nie broni - nawet gada na mnie.
teraz czekam az wroci... nie wiadomo kiedy i w jakim stanie. i co bedzie sie dzialo...