Ojej... a u nas wiele się wydarzyło... tak jak pisałam, mieliśmy wielki katarek. Nie szłam do lekarza, bo miałam leki z poprzedniego katarku. Nic nie działo się, zero gorączki. Nagle z soboty na niedzielę w nocy Asia zaczęła rzygać i to bardzo dużo, do tego jeszcze brzydka kupka... no cóż, jelitówka jak nic. Dałam jej Smectę i do picia wodę. Byłam z niej dumna bo wogóle nie bała się rzygać. Dzielnie to znosiła. Rano już się bawiła, a ja zrobiłam ogromne pranie - pościeli, pieluszek, ręczników z nocnej akcji. Piła dużo, ale jeść nie za bardzo chciała, ale jadła. Nagle dostała gorączki 39 stopni, dałam jej syropek raz jeden, raz drugi, bo nie chciała spaść, do tego robiłam jej zimne okłady. Wieczorem szalała, więc chyba kryzys minął.
A z nocy niedziela-poniedziałek akcja Szymuś.
Nagle zaczął rzygać i mieć biegunkę, że aż piszczał, jak robił kupki. Źle znosi wymioty i zamiast to wypluwać, połykał to. I tak było do rana... potem zasnął i obudził się z humorkiem. Po kilku godzinach stwierdziłam, że coś dzieje się z jego siusiakiem, zrobił się nabrzmiały i siny... wyglądał strasznie... pieluszka od nocy sucha, choć pił i to dużo...
Miałam w domu rumianek, więc zrobiłam mu nasiadówkę - był jeden pisk - ale zrobił siusiu, ogrom.
Później nie dał sobie siusiaka ruszyć, ale robił sam siusiu.
Po obiedzie dostał lekkiej gorączki, nie tak jak Asia. Dałam mu tylko raz syropek i przeszło mu.
Ale w odróżnieniu od Asi, nic nie chciał zjeść... jedyne co chciał to jogurt (wiem, że nie powinnam dawać, ale tylko to chciał od wczorajszej kolacji). Jadł, aż uszy mu się trzęsły... ale nie minęło pół godziny jak to zwrócił. Poiłam go herbatkami. Na kolację zjadł trochę bułki i sam poszedł do łóżeczka spać. Więc go przebrałam już na śpiąco. Przespał pięknie noc, rano z humorkiem rozrabiał. Ale pobawił się i sam się kładł, pospał... i tak w kółku.
Mój mąż wziął na ten tydzień urlop, bo zarejestrowałam się do ginekologa do Wrocławia i przy okazji byśmy spędzili tydzień u teściów.... a tu taka akcja
W poniedziałek poszliśmy z dziećmi do lekarza. Stwierdziła, że to jelitówka, że teraz jest tego epidemia. U Asi wszystko w porządku, gardełko bez zmian, płucka też.
A Szymuś w ogóle nie chciał się dotknąć, piszczał, zanosił się, jak chciała mu sprawdzić gardełko, rzygnął. Trzymałam go cała siłą, aby go przebadała. Też nic nie stwierdziła, brzuszek miękki, gardełko czyste. Siusiak lekko czerwony - ale powiedziała, że to od kupki odparzony i żebym nadal w rumianku do moczyła. Dała lekarstwa, syropki itp.
Po wizycie dzieci ślicznie się bawiły. We wtorek też szalali, ale Szymuś często kład się i zasypiał. Był bardzo osłabiony. Siusiak jakby lepszy.
Niestety wszystkie leki wypisane przez lekarza musiałam podawać siłą. Zaczął jeść i pić. Czyli poprawiło się.
Za porozumieniem, stwierdziliśmy, że leki i u teściów możemy podawać, pojechaliśmy do nich w środę. Ale dzieci nie chciały tam być, wciąż przy mojej nodze.
Jak tylko weszłam z Szymonem do teściów, to był wielki krzyk, panika, wołał - Do domu, choć. Siedział u mnie na kolanach ze 2 godziny i od czasu do czasu płakał. Nigdy tak nie było, lubił szaleć u nich w domu, bo jest dużo miejsca do biegania. Normalnie synka nie poznałam. Nie chciał znów pić, ani jeść - teraz to wiem, że chyba się obraził.
Poszłam kupić mu jogurta, może choć to by zjadł, bo uwielbia... jak zobaczył aż oczka mu się zaświeciły - Sam jadł. Chodził do siostry męża do pokoju... niby nie dawała mu nic, ale za jakiś czas rzygnął i czuć było czekoladę.. , no ale udowodnić jej nie mogę, może sam skądś to dorwał.
Nie chciał nadal nic jeść nic pić, choć wszystko już próbowałam. Wołał, że go siusiak boli. Tak też robiłam mu nasiadówki i tam dopiero robił siusiu.
Nie wytrzymałam, patrząc jak on się męczy przy siusianiu i poszłam do przychodni u teściów, lekarz stwierdził zapalenie i po obejrzeniu uznał, że Szymon ma stulejkę, przecież ostatnio go u mnie badała i nic tam nie stwierdziła.
Załamałam się... jeszcze to. Dała mu FURAGINUM tabletki i maść do smarowania CLOTRIMAZOLUM. Posłuchała go, obejrzała. Nie stwierdziła odwodnienia. Podałam mu ta tabletkę, rzygnął...
W domu ruszał się tak bezwładnie, ciągle padał i spał... Pieluszka wciąż sucha. Nie chce sam robić siku. W czwartek zadzwoniłam do naszej przychodni i go zarejestrowałam. Spakowałam się i pojechaliśmy z powrotem do domu.
Pediatra jak go zobaczyła, od razu wypisała skierowanie do szpitala, zakwaszenie organizmu jak nic - stwierdziła, lekkie odwodnieni.
Z Asią wszystko w porządku.
Tak więc z płaczę, pakowałam torbę do szpitala i pojechaliśmy. Z Szymusiem wylądowałam w szpitalu, a Asią zajęła się babcia i tato.
Tu taki bezwładny, ale jak mu krew pobierali to ledwo go trzymałam.
Powiedzieliśmy o siusiaku, przyszedł Chirurg zrobić coś przy siusiaku i zaraz Szymuś zrobił pięknie siusiu. Powiedział, że nie ma wielkiego zapalenia, ani żadnej stulejki. Siusiak jest śliczny. Mam go tylko CLOTRIMAZOLUM smarować. Zrobili mu nawet USG
Pani Doktor powiedział, że ma lekkie odwodnienie, dali mu 2 kroplówki. Szymuś leżał grzecznie. Doglądali nas co jakiś czas. Dali woreczek na mocz, aby zrobić badania. A tu nic. Dopiero jak przyszła inna Pani Doktor i obejrzała siusiaka, zaczęła rozmawiać ... za chwilę Szymuś zaczął wyginać się i patrzymy leci siusiu... aż tyle, że cały woreczek pełny, koc i prześcieradło. Wiecie co ta rozmowa z lekarzem mu pomogła, bo za godzinkę znów zrobił siusiu i bez pisku.
Ale nie chciał nadal pić i jeść. Więc dali na 2 dzień następne 2 kroplówki i po nich Szymuś zawołał - Buła, a mi aż łezka poleciała. I gryz tą bułkę, ale nadal nie chciał pić. Poiłam go na siłę - strzykawką.
Mąż kupił w aptece tą marchewiankę na biegunkę. Szymuś kazał sobie to odkręcił i w końcu zrobił pierwszy łyk, potem drugi
Na kolację zjadł cały talerz zupy i poszłam z nim na spacerek po oddziale. W sobotę zjadł juz wszystko co dawali i dodatkowo bułki, i pił, ale troszkę.
Myślałam, że puszczą już nas do domu, ale Lekarz stwierdził, że dzień po kroplówce go nie puszczą. Ale jak nadal tak będzie jadł i pił to jutro na pewno Oddziałowa da mu wypis.
Ciągle wołał - choć, dom, Asia...
Szalał, zagadywał pielęgniarki. No w końcu po tygodniu - wrócił mój Szymuś
No i w niedzielę zrobili jeszcze badania i po obiedzie do domku. Gdy weszliśmy do domu, pierwsze co zrobił - poleciał do Asi i ją wycałował, mówiąc - Moja, moja :00:
Nie było nas od czwartku do niedzieli, gdy ją zobaczyłam.... normalnie inne dziecko, wyższa, chudsza i z nowymi ząbkami
Nie było jakieś dziwnej reakcji, gdy nas zobaczyła po powrocie, śmiała się i uciekała, by ją gonić.
Po tej chorobie je za dwóch. Kiedyś jadła ok 250 ml kaszki, teraz muszę robić 350
... i następne ciuchy do schowania, bo za małe... a niedawno tyle spakowałam.
o kurna, ale się rozpisałam.... no ale chciałam wszystko napisać