jedyne co mi nie podchodzi to flaki-normalnie mam przed oczami wnętrzności prosiaka
a ja całe zycie myślałam ze flaki sa z przedżołądków wołowych
chyba w szkole gastronomicznej mnie źle czegos nauczyli
hehe
ja sie zgodze ze jak coś jest zrobione dobrze, nie żałujac czasu i pieniędzy na dobrej jakosci produkty to nie ma siły -posmakowałoby nawet najbardziej wybrednej osobie, byle przełamała w sobie ten wstret głeboko zakorzeniony
bo to w głowie siedzi blokada ze coś akurat jest nie dobre
często jest to winą wstrętów z dzieciństwa- każdy z nas pamięta smak jałowego szpinaku z przedszkola, czy słonej zupy mlecznej z kolonii- ale z doświadczenia wiem ze poprostu potrawy dla dzieci sa często niedoprawione, mdłe i niestety złej jakosci, poprostu niesmaczne
stad wiele z nas ma te swoje dziwne urazy
wystarczy spróbować niekiedy wątróbki zrobionej na chrupiąco zeby zmienić zdanie na jej temat, od innego kucharza, inną ręką robione
co do flaczków- w mojej rodzinie flaki musiały być wygotowane w 6 wodach żeby zgubić ten przykry zapach
i ja tak praktykuje do dziś, nie było osoby która by poiwedziała ze robie złe flaki
trzeba to kochać i umieć doprawić, nie bać sie przypraw i zrezygnować z gotowego gówna typu wegeta czy maggi na rzecz soli i przypraw nieprzetworzonych i bez wzmacniaczy smaku i zapachu
nawet móżdzek z jajkiem i mlekiem niebo w gębie jak sie go dobrze zrobi