Hej Wam...
my sie w koncu zebralismy wczoraj do lasu na spacer, choc mielismy bardziej ambitne plany, ale to i lepiej, bo nie uszlismy daleko jak mnie zaczal bolec brzuch, a mojego meza ta polamana noga

jak takie dwa emeryty sie toczylismy do auta..
Moj kuba ma dzisiaj duzo rysowania, bo ma tatuaze na zamowienie, wiec musial wczesniej wyjsc do pracy, My dopiero na sniadanie idziemy, bo sie przewalalismy w lozku, Gabriel sie chowa pod wanienka malej i mowi, ze jest zolwiem...
Sejana, jak sie ma dzieci w przedszkolu to przerabane jest z tymi chorobami, bedzie trzeba pozniej na te mlodsze uwazac, u Ciebie jak sie nagle cala trojka rozchoruje to w ogole szpital w domu...
Moj Kuba ma jutro urodziny, smial sie, ze moze sie mala zechce wtedy urodzic, ale nie sadze
wczoraj mnie taka zgaga na wieczor meczyla jak sie do lozka polozylam, ze bylam zalamana normalnie, myslalam, ze sie udusze tymi kwachami cholerka i skurcze mnie zaczely chwtac jak juz moj maz zasnal, chwilowego stresa zlapalam, ale zmienilam pozycje i przeszlo

troche sie zaniepokoilam, bo wczoraj te skurcze serio bolaly, ale... teraz to juz tak chyba po prostu bedzie...
ale tak czy siak, mialam sobie postanowic, zeby spakowac malej ciuszki na wyjscie, zeby moj maz pozniej nie szukal... dzisiaj juz mi sie nie chce
