witam
melduję się póki mogę jeszcze
powiem wam jak mnie A dzisiaj wkurzył w nocy
trochę Milenka na tym ucierpiała zrobiła pobudkę chyba coś koło 2,wstałam i smoka dałam a ta w ryk,ja nie mam siły ciągle do niej latać,to się położyłam,wstał A i też smoka ona w płacz i to samo,chyba z 40 min tak jęczała aż zasnęła...mógł zrobić mleko albo picie ale "on nie umie"...później wstała przed 7 i znowu jęki,tym razem na pewno głodna,bo weiczorem przed 20 jadła kaszę,wstał do niej chyba po 20 czy 40 min już nie pamiętam ile to trwało,wziął do nas do łóżka i do mnie pretensje,że dziecko głodzę a dał jej jeść dopiero o 8 i jakoś umiał wtedy mleko zrobić powiedziałam mu,że to nie ja głodzę tylko on też jest ojcem i może też dziecko nakarmić,a on że chce się wyspać bo przecież pracuje a ja to co?opier**** się całymi dniami czy co?pytam się go to kiedy ma mi pomagać?jak ma na rano to musi się wyspać,jak ma nocki to w nocy go nie ma a potem pół dnia odsypia jak nie więcej,to jak ma popołudniówki to niech weźmie swój tyłek i się ku*** dzieckiem zajmie!!!!! ja się nie pchałam drugi raz w pieluchy,jego dezycja,że szkoda mu było na plastry jak chciałam 45 zł/mies to teraz ma 3 razy więcej na miesiąc jak nie lepiej i ja nie będę sama wszystkiego robić,on myśli chyba,że wystarczy jak wieczorem potrzyma małą na rękach przez 10 min jak ja kaszę jej ugotuje i tyle jego roboty na dobę przy dziecku przecież ona ma prawie 7 miesięcy a ani razu jej nie wykąpał,pieluchę zmienił tylko 2 razy i to po siku bo jak kupa to mnie woła...jejku ile to można znosić i robić wszystko sama!!!jestem taka wściekła i nic nie robię,nie sprzątam,nie piorę,obiad jak chce to niech sam sobie zrobi,po zakupy nie idę
sorki,że o sobie ale nerwy mam