tibby, może się Tobikowi przejadło

Może tylko tymczasowo, mój Nikoś ma takie okresy na kaszki, raz zjada pięknie rano i wieczorem, a raz odmawia i wcale się tym nie przejmuję
Co do lokum, to ja akurat sobie nie wyobrażam mieszkania w 4 z jednym pokoju

My mamy mieszkanie 3 pokoje (80,5m) i tak myślimy, że jakby przyszło drugie dziecko to chcąc by każde dziecko miało swój pokój też mało miejsca, tzn musielibyśmy zrezygnować np. z sypialni. Ale w perspektywie mamy dół domu, kolejne 3 pokoje, więc nie martwimy się na zapas. Poza tym myślimy z Mężusiem o budowie własnego domku, więc zobaczymy jak to wszystko się ułoży.
Wracając do Waszej sytuacji, to może dobrym wyjściem z sytuacji byłaby zamiana mieszkania na większe z dopłatą, może wówczas dostalibyście jakiś mniejszy kredyt i po prostu komuś dopłacili (a może znajdziecie kogoś w rodzinie kto by się dołączył do tego kredytu, to zdolność kredytowa byłaby większa, a na długi okres czasu to może raty nie byłyby wysokie i dalibyście radę spłacać)??? W innym wypadku raczej nie dacie rady, bo w tym roku ma być dużo gorzej z kredytami... A tych opcji zdaje się "rodzina na swoim", gdzie państwo spłaca pół odsetek to już chyba nie ma, bo moja siostra brała z Mężem i się musieli szybko pobrać by zdążyć, a to było w lipcu 2011.
Tibby, co do pracy, to sytuacja na naszym rynku wygląda tak: pracodawcy nie chcą już zatrudniać ludzi na etaty. W tej chwili królują umowy zlecenia, umowy o dzieło, agencyjne itp. I niebawem etatów nie będzie w ogóle... Każdy przedsiębiorca chce płacić nie za czas spędzony w pracy, a za efekty, więc zlecenie czy dzieło to idealna dla niego sytuacja. Akurat jestem na bieżąco, bo wczoraj byliśmy z Mężem na szkoleniu z naszej firmy i podobne tematy były poruszane.
I niestety Ci którzy szukają pracy typowo na etacie będą mieli problem. Sama wiem z własnego doświadczenia, bo też oboje z Mężem kiedyś szukaliśmy pracy bez skutku, aż w końcu zaryzykowaliśmy i Mąż zaczął pracę "na własny rachunek", właśnie na umowę agencyjną i całe szczęście bo nie wiem jak byśmy dali radę, pewno czekałby nas wyjazd do GB.
Nicola, co do operacji laserowej, to nie każdy się na nią niestety kwalifikuje. Około 75% ludzi może mieć leczone żylaki w ten sposób, reszta niestety jedynie operacyjnie. A dokładnie to laserem można pozbyć się żylaków, które są następstwem niewydolności żyły odpiszczelowej...
Ja długi czas szukałam odpowiedniego lekarza. I dzięki mojemu wujkowi, który jest bardzo dobrym i cenionym onkologiem, trafiłam do tego chirurga naczyniowego. Ten z kolei jak usłyszał, że mam namiary na niego od wujka, to nie chciał wziąć za wizytę i zaproponował, że zrobi operację na tą żyłę niewydolną w lewej nodze, nastrzykiwanie na prawej nodze i z wizytami przed i po kontrolnymi wyniesie mnie wszystko 2500zł. Więc zdaję sobie sprawę z tego, że zostałam potraktowana ulgowo i nie wiem ile to by normalnie kosztowało.
Przy laserze jest jedynie znieczulenie miejscowe, bo to jest tylko nakłucie i nie usuwają żył. Z kolei przy normalnej operacji chirurgicznej jest znieczulenie ogólne, bo przecież tną w wielu miejscach i wyszarpują żyły, które niestety często stawiają opór, blokują się i uszkadzane są "po drodze" inne tkanki, stąd duże opuchnięcia, sine nogi i długa rekonwalescencja.
Musiałabyś poszukać u siebie lekarza i dowiedzieć się czy się na laser kwalifikujesz, o ile będziesz taką formę chciała wybrać. Powodzonka:)