Hej znowu brzucholki,
Sto lat Justyna!!!!!!!!!!!!!!!
Ja dopiero dzisiaj czuje sie na silach w skrocie Wam napisac o co poszlo z moim J , dopiero dzisiaj w sumie sie odzywamy "w miare" normalnie.... Ale wczoraj sobie poryczalam ze hej. W skrocie poszlo o to ze J chcial powiesic tv na scianie , teraz stoi na takim ciagu niskich mebelkow (specjalnie po to kupionych jakos rok temu). Ja nie mialam nic przeciwko wiec mowie ze musimy kupic taki panel w ikei na ktorym sie wiesza tv (bo nasze sciany strasznie cienkie) i jakis maly mebelek pod te sciane aby ustawic te jego cuda XXI wieku. Nawet ogladnelismy w necie itd Pojechalismy. A ten zmienil nagle zdanie, ze on kupi tylko panel a mebla nie, tylko wezmie czesc tego ciagu na ktorym tv stoi teraz i postawi w zupelnie innym miejscu (nie pod tv) . Mowie ze nie ma mowy bo bedzie wygladalo kretynsko. Wiedzialam ze jemu chodzi glownie o to aby pozbyc sie problemu kabli ktore musialby ciagnac a jest ich sto tysiecy doslownie. No i juz sie wkurzyl ze nic nie kupujemy. Mi to wisialo mowiac szczerze, dla mnie tv moze stac tam gdzie teraz.... ale mowie ze skoro tu jestesmy to moze kupimy troche drobiazgow dla dziecka, bo i tak mamy w planie. A on ze ok, ale ja place, ja mowie ze do tej pory tylko ja placilam za wszystko dla dziecka to on tym razem moze, on ze nie... to ja mowie zeby szedl do bankomatu i wybral mi kase ze swojego konta ktora mu co miesiac wysylam "na odlozenie", bo skoro on nie poczuwa sie do zaplacenia za rzeczy jego dziecka to ja nie bede nic odkladala, bo mnie w takim razie na odkladanie nie stac. I zrobil sie dym. On poszedl szukac bankomatu (honorowy) a ja poszlam na dzial dzieciecy, dziewczyny sie bawily a ja naladowalam pol wozka (bo wiecie, nerwy i chec odwetu to sobie nie oszczedzalam). Wrocil. Idziemy do kasy ja mowie dawaj kase a on ze nie bylo bankomatu w poblizu . Zabralam mu wiec karte i zaplacilam jego karta i kazalam przelac sobie reszte tej kasy ktora mu wyslalam tego miesiaca. Oj wkurw byl totalny musze powiedziec.... No i pojechalismy do domu. On w ogole nie zainteresowal sie co kupilam, dobrze ze dziewczyny ze mna ogladaly i sie cieszyly... poprzytulalam je i ok. Ale on sie nie odzywal juz. Na drugo dzien jeszcze niechcacy dolalam oliwe do ognia inna rzecza (calkiem nieswiadomie) i tak poszedl drugi dzien sie rabac. Wieczorem ryczalam, ulzylo mi troche... Ale rano przyniosl mi sniadanie do lozka i kawe wiec troche punktow sobie nabil (widocznie wyrzuty sumienia mial)..... I jakos zaczelismy gadac... Spalam do 14.00... on zrobil obiad.... ale jakos tak nijako jest....
uffff... jak widac niby glupota .... aha a on ma tendencje do wyrzywania sie na dzieciach (szczegolnie starszej) jak jest zly na mnie wiec atmosfera w domu koszmar byla, tylko krzyk jego, placz dzieci... a mowie wam...
Jutro musze na uczelnie isc na zajecia a potem na 2 zmiane do szpitala. Nastepne 3 tygodnie beda intensywne u mnie wiec z gory przepraszam ze bede podczytywac i malo pisac.
Buziaki !