HEJ! NO TO MAMY DRUGIE MARCOWE DZIECIĘ, FAJNIE, GARTULUJĘ ASIAB!!!
Troche was podczytałam, ale mam jeszcze ponad 30 stronek do nadrobienia.
Gratulacje dziewczyny kolejnych tygodni oraz skończonych latek. Co do wieku to nie licytujcie sie, bo sa od Was tu znacznie starsze, wiec mówiąc że mając 24 lata to stare z Was baby - pomyślcie, co my mamy powiedziec, te grubo po 30???
Teraz krótko o moim porodzie:
W niedzielę o 21 wzieły mnie skurcze, najpierw co 12, potem co 10 minut, ale regularne i tak do 24.00, potem ustały, zasnełam. O 3.00 skurcze powróciły, stały sie czestsze co 8-7minut, męczyły mnie do 7.30. Wyszykowałam dzieci do szkoły i poszłam pod ciepły prysznic. Po prysznicu wszystko ustało. Do 13.00 nic sie nie działo. Po obiedzie znów skurcze powróciły, tym razem co 6-5 min. Nie były bolesne , ale bardzo regularne. oprócz tego zaczał mi odchodzić czysty śluz. Zaczełam sie szykować albo do szitala, albo do lekarza na wizytę. O 19.00 pojechaliśmy do szpitala, bo skurcze były co 4 minuty. Ze stresu trochę ustały,. Na porodówce lekarz mnie zbadał i uznał, ze jest 2 cm, ale że jestem przed terminem, to nie podłączą mi oxy, tylko kładą na patalogie i kaza czekac na rozwój akcji.
Na patologii drugi lekarz mnie zbadał i zapytał, czy chę rodzić- oczywiście chciałam, dostała zastrzyk rozkurczowy i ketonal. Po tym skurcze sie na troche wzmogły, po czym ustały całowicie, przynajmnie mi sie tak wydawało. Położyli mnie na ktg, okazało sie , ze skurcze są - regularne i bardzo mocne, tylko ketonal tak mnie znieczulił , ze nic nie czułam. Po badaniu gin. okazało sie , ze mam już 4 cm i wysłali mnie na porodówkę. Tam położna sie wkurzyła, ze przyszłam bo liczyła na spokojna noc. Koszmarna baba, ale to inny temat.

Do 2 w nocy nie czułam żadnego bólu, nawet udało mi sie przysnąc. O 2 poczułam, że wody mi odeszły, zawołałam połozna, okazało sie , ze to nie wody tylko duzo krwi, Babsko przestraszyła sie, zawołała lekarza, ten mnie zbadał i uznał, ze mam 6 cm rozwarcia i że odkleja mi sie łożysko, połozna dostała nakaz obserwacji, oprócz tego puls małej zaczał strasznie rosnac dochodził nawet do 180. Oprócz bóli zaczełam czuc strach. O 3.30 odeszły mi wody i zaczeła sie jazda, bóle z brzuch i krzyża, Cos strasznego, Po 7.00 byłam juz na granicy wytrzymałości, zaczełam wołac połozną, aby dała mi cos przeciwbólowego, okazało sie , ze jest nowa zmiana.

Cudowna , młoda połozna. Zbadała mnie i stwierdziła, ze nic przeciwbólowego nie trzeba ,bo szykujemy sie do porodu. 15 minut parcia i Ola wyskoczyła z mojego brzucha. Cudowne uczucie

Endomorfiny pozwoliły zapomniec o wszystkim. rodziłam z ochroną krocza, wieć obyło sie bez żadnych szwów. Poród nie był łatwy , ale dla tej nagrody, warto sie było pomęczyc.
Mam nadzieje,że Was nie zanudziłam, a pierworódek nie przestraszyłam
