Witam.
Nie bardzo wiedziałam, gdzie umieścić temat. Moja sytuacja jest na tyle dziwna, że sama nie wiem co o niej myśleć. Od mniej więcej 6 lat bardzo chciałam dzieci. To było takie marzenie, uwielbiałam wszystkie maleństwa i nie mogłam doczekać się własnego. Jednak od mniej więcej roku to pragnienie słabnie. Pierwszy raz osłabło, kiedy między mną a moim poprzednim partnerem zaczęło dziać się źle. Na szczęście później wszystko wróciło, gdy poczułam się szczęśliwa z kimś innym. Znowu wszystko odżyło. Teraz jesteśmy razem trzy lata, niedawno się zaręczyliśmy, a ja jakoś z miesiąca na miesiąc myślę coraz częściej nad tym czy chce dzieci.
Nie chodzi o to, że ich nie chce. To skomplikowane i nie wiem, jak to wyjasnić. Nie zabezpieczamy się już ponad rok, zdajemy sobie sprawe z ryzyka. Biorę nawet kwas foliowy tak na wszelki wypadek. Nawet zaczęłam myśleć, że to dziwne - jest możliwość ciąży, ja nie chcę dzieci a mimo to jest pełen luz.
Może to bardziej wynika z jakiejś podświadomości. Chciałabym zająć się teraz pracą, dostać umowę, lubię to co robię. Nie mamy z partnerem własnego kąta, tylko wynajmowane (mieszkamy razem od miesiaca). W planie mamy zacząć budowę. Finansowo jest dobrze, ale teraz to wszystko jest takie niepewne. Boję się, iż z dnia na dzień może ulec wszystko zmianie. Ponadto został mi jeszcze ponad rok studiów magisterskich. Zjazdy w każdy weekend. Dwa razy w tygodniu chodze na angielski. Może to nadmiar obowiązków i nie widze, gdzie tu czas na macierzyństwo?
Nie wiem, ale jest mi chyba dobrze tak jak jest. Wcześniej martwiłam się, że może nie było wpadki żadnej, bo nie mogę mieć dzieci, że może to coś z hormonami? Teraz nawet te obawy minęły, bo skoro nie chce na razie dzieci... Nie wiem co o tym myśleć.