Więc już proszę o mocne kciuki 8 maja (wtorek), bo wtedy matematykę piszę.
A moje przygotowania do matmy wczoraj sięgnęły stanu krytycznego, istne apogeum było, w taką histerię popadłam z bezsilności, że ledwo się na nogach trzymałam. Chyba wszystkie łzy wypłakałam. Byłam wykończona i fizycznie, i psychicznie.
A w nocy z wczoraj na dzisiaj cały czas śniło mi się, że liczę zadania. Naprawdę, całą noc śpiąc liczyłam zadania z logarytmów i pierwiastków, nawet niektóre jeszcze pamiętam
Także jutro jeszcze będę miała ostatni dzień przygotowań i we wtorek ten sądny dzień
od 9 do 12 - trzy godziny grozy.
Będę wdzięczna za takie duchowe wsparcie