Kryniuś bardzo dobrze reaguje na brata...bynajmniej narazie :)
Zresztą ma teraz ospę więc trochę go izolujemy, ale nie aż tak bardzo...
Maluch jest grzeczny, ciekawy świata już obserwator :)
Najważniejsze, że jest zdrowy, bo różne były podejrzenia, a tymczasem dostał 10 punktów...ma tylko na lewym uszku taki niby pieprzyk w kolorze skóry...lekarze mówią, że to niby skutek tego wielowodzia, ale jeśli będzie rosło bardzo mocno to się po prostu to wytnie (jak będzie można)
Jeśli chodzi o zdjęcia...mhmhm dwie krople wody co brat (tak mi się bynajmniej wydaje) tylko ma trochę ciemniejsze włoski, ale też blondyn tylko nie taki siwy :)
No może niebawem pobawię się we wklejanie zdjęć, chociaż opornie mi to wychodzi....
A sam poród...mhmh szybki, trochę bolesny, ale już mija...cesarka na życzenie (no swoją drogą nawet nie wiedziałam, że po jednej cesarce można zwyczajnie odmówić próby porodu sn - i całą ciążę bałam się że nie zrobią cesarki)
O 19.00 byliśmy na izbie przyjęć bo skurcze co 2-3minuty były, o 20.00 podłączyli mnie do ktg i do 21.00 musiałam czekać, bo od obiadu, który był o 15.00 musiało minąć 6 godzin do cięcia...to była najgorsza godzina i myślałam, że z bólu umrę...ale potem wzięli mnie na salę i już o 21.15 Domiś był na świecie...no wydawało mi się, że jest malusieńki, a tymczasem miał aż 3430 i 57cm...a miał być mniej więcej taki jak starszy brat (czyli 2680 i 48) a tu taki klopsik :)
No jesteśmy sobie w domku, młody jest grzeczny i w ogóle...problem jest tylko z mlekiem, bo cyca za chiny nie chce...więc ściągam mleko i dostaje z butli (ppodwójna robota, ale jakoś jeszcze to wytrzymuję) jednak mleka jest coraz mniej, także kto wie, czy niebawem po prostu nie przejdziemy na mleko modyfikowane (z jednej strony w końcu spokój z tym cholernym laktatorem, ale a z drugiej to żal)
No to tak w skrócie, a teraz lecę do mojej ospy, bo właśnie wstał :) i czas pobawić się w krowę