Biniu, są świetne pchacze. W chodzik szkoda wkładać dziecko, zwłaszcza mocne takie jak wasz synuś. Szkoda stawów, kręgosłupa...
A taki chodzik, a nawet pchacz są tylko na chwilę. Bo ja wiem, miesiąc czy dwa. Bezsens. Ale widziałam takie a'la przyczepka. może i na dłużej by posłużylo, ale i koszt większy.
Ja sobie (i tym razem) chodziki i pchacze daruję.
Milenka tylko miala pchaczo-jeździk (pożyczony od koleżanki hehe), ale szału nie zrobił (tzn. ona nie była zainteresowana, ale starsi bracia i owszem)
Te wizyty o których pisałam, to dla Damiana. Bo muszę typowo do GP iść. On ma "moc" by posłac mnie gdzieś dalej z tym paskudztwem na rękach, jak nie będzie sam miał możliwości stwierdzić co to.
A z Jaskiem mogę iść na wizytę bez umawiania. Dzisiaj nie byłam. Jutro z rana, jak mu nie przejdzie, jadę. Chociaż nie chrypi już. Tylko nieco suchego kaszlu mu zostało. Ale pojadę.
dzwoneczku, trzymaj się jakoś.