wisnia, weź mi się wspominaj o nocy!
Jaś obudził się już o 23...
A nie sorry, zasnął wielce padnięty o 19:30, a o 20 już ryk (a dzieci mu nie pozwoliły zasnąć, "mamo to mamo tamto"). Dobra, dam kaszkę, myślę. Zapcham gada
Gad zjadł, poszedł spać o 21:30 (jak się obrobiłam z pozostałymi). No i wtedy pospał do 23.
Bardzo głodny. Wyjadł dwa cycki, aż furczało. A jak w środku nocy spojrzałam na zegarek (była 3:30) to już byłam po 2 pobudkach. Płacze dziko. Muszę na rękach trzymać, mogę nawet przytulić go (położyć na swej klacie), ale wtedy już komfort spania nie ten...
No i Milena codziennie nad rańcem do mnie przyłazi.
Zęby czy ki czort. Po posmarowaniu uspokaja się, więc pewnie to. Ale nie lubi smaku dentinoxu.
Kupię mu chyba proszek na ząbkowanie Ashton&Parsons. Brzuszkowo uspokaja ponoć... nie wiem sama.
Nie dość, że do 22 nie chcą mi zasnąć i nie mam sposobu by ich wyciszyć (wariactwo wieczorne), Mała wyłazi z łóżka z 20 razy zanim zaśnie... to jeszcze ta nocka.
Z tego wszystkiego pobudka- i na dzień dobry sprzeczka z M.
Tibby, spokojnie, sikanie w majtki jest po to, by dziecko odczuło dlaczego ma "trzymać". Tym bardziej dawaj mu nawet więcej picia, by miał więcej okazji do nauki. Wyłącz TV, bo wtedy dziecko nie myśli (przynajmniej Mimi tak ma) i leje bez kontroli.
A co do ścierania... dużo ręczników papierowych i u mnie często Milena ściera po sobie
Na spokojnie, ale mokre=trzeba wytrzeć kochanie. Taka naturalna konsekswencja. bez elementu kary, krzyku. No dobra, czasami mi się ciśnienie podnosi, ale to już trwa tak długo, że mam w nosie. Ot część naszego dnia.
Wczoraj zlała się raz- popusciła, a dokonczyła na kibelek. Kupy na kibelek. Ale miałam fuksa i zauważyłam, że się "czai" gdzie-by-tu