Ja juz 4h po porodzie byłam pod prysznicem. Czułam sie rewelacyjnie!
No to wam opisze może ten mój poród.
Jak wiecie trafiłam na patologie wieczorem, choć lekarz po spojrzeniu na ktg miał opory bo faktycznie skurcze pomimo częstotliwości i siły wcale sie nie pisały. Zbadal mnie i stwierdził rozwarcie tylko na opuszek. To ja do niego ze w takim razie wrócę sobie do domu. A on po chwili namysłu: bez powodu pani by tu w środku nocy nie jechała wiec poslemy pania na patologie.
No to poszłam ledwo żyjąca z bólu na oddział. Zanim mnie przyjęli skurczy co niemiara. Ale położna na nocce super babka, pogadała i sie posmialysmy. Zaś zaprowadziła mnie na sale i podpisla jeszcze raz pod ktg tym razem na jakas godzinę. Skurcze ledwo na 20%!!! A ja sie zwijalam z bólu!!! No to ona o 2 do mnie przychodzi i mówi: wezmę cię ko Jana na badanie. Ja tam muszę to wszystko po swojemu. I wzięła mnie do zabiegowego na samolot. No i rozwarcia brak. Wciąż na opuszek. Wróciłam do sali. Spać nie mogłam, bo skurcze częste ale nieregularne. Nad ranem przed obchodem o wzięli mi ktg podłączyli, a ja cwana juz ze z zapisu nici, przycisnelam sobie trochę mocniej ta diodę monitorująca i co? Skurcze na 70%!!! I ponad. Wzieli mnie na badanie na samolot i tu nagle 3cm! Pani pójdzie na porodowke słyszę. No to czekałam na jej zwolnienie. O 8:10 byłam na porodówce. O 8:30 przez godzinę pod ktg w tych 70% skurczach!!! Mysalalm ze oszaleje a żeby wsadze w ścianę. O jak mi ulżyło jak mogłam zejść z fotela. Pochodzilam, ale było to dobre na chwile tylko. Przy skurczu bol był oglupiajacy. Dali mi piłkę i na niej dopiero mi ulżyło. Skurcze nie były tak bolesne ale męczące bo częste. Powiedziałam na niej do 10 i zaś mnie położna bada i co? 6cm!!! Poszło ekspresem. Przyszła lekarka i po konsultacji z nią doszlysmy do wniosku ze dobre będzie przebicie pęcherza bo u wielorodki zaś od tego momentu idzie juz ekspresem i wkrótce będzie po wszystkim. No to tak zrobiła. Od razu mi strzelilo na 7cm i wymioty! Zmyliło mnie strasznie. Dobrze ze w brzuchu sama woda. Dwie nerki zapelnilam. Potem przeszło mi i położna zasugerowała kąpiel. Poszłam do wanny ale to niewiele dało. Skurcze nie były skurczami całego brzucha tylko czułam jakby mi sie tylko kurczyla szyjka. Pod samym brzuchem. A brzuch miękki. Sila i częstotliwość skurczy mega częste. Po kąpieli kolejne ktg i badanie i 8cm. Starałam się chodzić ale nogi mi sie uginały z bólu. Ledwo żyłam. Do tego strasznie gorąco mi było. Położyli mnie na fotel i badanie. 9cm. Wstałam na moment i wieszalam sie na M. kołysząc biodrami. I bach! Parte!!!! Szykowali mi juz fotel. Weszłam na niego i 10cm i rodzimy. 43min bolesnego parcia w skurczach oglupiajacych i odczuwalnych każdym nerwem. Niestety okazało sie ze Tom ustawił sie do wyjścia najszersza z możliwych opcji główki i bez nacięcia nie dalabym rady. No a nacięcie czułam
dwa razy ciela. Raz chciała minimalnie ale to nie wystarczyło. Musiała po jakimś czasie dociac. Wszystko czułam! Słyszałam nawet szczęk nożyczek. Koszmar! Ale gdyby nie M.i jego zapewnienia ze dam rade i jestem dzielna to bym w życiu nie urodziła SN. W końcu po wielu ciężkich partych wyszła główka i potem jeden party i hlup. Tom na świecie. Dostałam go od razu na brzuch. Był taki słodki i ciepły.
M.przecial pepowine dumny. Podobało mu sie. Łożysko poszło ekspresem z młodym wciąż na brzuchu.
Na moment szycia wzieli małego na ważenie. M.byl przy nim cały czas. Dostałam jakiś oglupiajacy lek niby na znieczulenie na szycie by się rozluźnić ale oprócz zamykających sie oczu czułam wszystko. Każdy szewek i każde zaciągnięcie. Lekarka starała sie być delikatna ale mnie bolało juz wszystko.
Po szyciu mogłam sobie z maluchem poleżeć spokojnie na sali 2h. Cycowalismy w tym czasie w najlepsze. M.pojechal do Bobika a ja potem na sale na położnictwo z maluchem. Na sali byłam 2osobowej. Lazienka w pokoju. Po 16 była u mnie mama i pomogła mi sie wykąpać i ubrać w swieza piżamę. Chodziłam jak ta lala. W ogóle nie czułam jakbym rodziła kilka godz wczesniej. Wszystko minęło. Kryzys bólu krocza mam od wczoraj. Ciągnie tak ze ledwo siedzę.
Teraz w domu okłady robię z kory debu.
Cyce powoli coraz pełniejsze. Suki bola juz. Maltanem smaruje.
No to by było na tyle.
Podsumowując poród szybki aczkolwiek bardziej bolesny. Szkoda ze cieli krocze ale to dla dobra Toma też było. Na szczęście wiecznie bolec nie będzie.
Zdj wstawie jak zgram z kom na kompa. Póki co na fb zdj dwóch braci.
Pozdrawiam. Idę pod prysznic i pokremowac obolale sutki.