08 lis 2013, 13:58
Dziękujemy za gratulacje
No i jesteśmy od wczoraj w domku.Niestety przez dobę nie miałam neta i nie miałam jak wejść by się przywitać.
A było tak ...
Około 16:30 w poniedziałek miałam wizytę u gina i ktg. Wyszły tam dwa lekkie skurcze (ja ich nie wyczułam)zbadał mnie rozwarcie było hmmm chyba coś koło 3cm ale szyjka twarda i wysoko. Badanie było takie mocniejsze ale nie zbyt agresywne. Po badaniu troszku znów ze mnie poleciało czopu i krwi ale mniej nie po poprzednim .
Wróciłam do domu na 18 .Bawiłam się z córcią starszą i czasem lekko bardzo lekko mnie brzuch pobolewał . O 19 mała zjadła kolację , wykąpałam ją i międzyczasie rozmawiałam z znajoma Agą przez tel , mówię że chciałabym urodzić dziś a ona że na pewno nie uda się. Skurcze od 19 przybrały w tempie ekspresowym, stały się bardzo bolesne tak nagle i regularne co 4-5 minut.
Położyłam córcię spać o 20 ale już bajki nie dałam rady przeczytać.
Dzwonię do męża (był u taty w szpitalu) kiedy będzie bo chyba pojedziemy sprawdzić to . Nim przyjechał ja szłam się kąpać co było nie łatwe bo bolało coraz mocniej .Dopakowałam torbę do szpitala,mąż się wykąpał szybko i jedziemy.
Jakoś koło 22 byłam na izbie przyjęć.Badanie pokazało że nie ma żadnych zmian . Szyjka twarda ,nadal 3 cm ale kładą mnie na blok porodowy bo skoro mówię że skurcze są regularne od jakiegoś czasu to to się może szybko zmienić.
Lewatywa, golenie itp zabiegi i koło 23 leże na bloku porodowym.Podłączyła mnie pod ktg , no skurcze są widoczne. Dostałam jakiś antybiotyk bo nie miałam zrobionego wymazu .Położna mówi że no jak byś się sprężyła to przed 2 urodzisz.Ja mówię że nie wierze ze tak szybko było by to możliwe.Potem miła kochana pani położna doradzała co robić by sobie ulżyć itd. Siedziałam na piłce większość czas i kręciłam się.Mąż mnie masował po plecach , troszkę stałam chodziłam . Troszkę po północy badanie i mówi ze jest 6 cm .Więc ja podniecona że ruszyło i że dam rade hehe Cały czas między skurczami gadaliśmy sobie z mężem i położna, śmiali i było naprawdę wesoło .Koło 1 już bolało bardzo i troszku jęczałam ,podpięłam mi ktg na chwile i ja mówię że chce iść pod prysznic .Przyszedł lekarz wtedy ,przebił wody płodowe bo mi nie odeszły i za jakieś 5-10 min zbadał.Położna mówi że nigdzie nie pójdę pod prysznic bo zaraz rodzimy. Zmieniłam pozycje na klęczącą i po jakiś 4-5 partych mała była z nami .Oczywiście przytulanie było od razu .Mąż tym razem przeciąć chciał pępowinę.
Nie nacinali mnie .Pękły tylko 2 żyłki żylaki mi tam w środku i założyli 2 malutkie szwy .
Nie napiszę że mam traumę bo znów miło wspominam poród i jest to miłe przeżycie .
Mała dostała 10 punktów w 1 minucie i w 5 też .