Ja i Piotr znaliśmy się od 6 klasy szkoły podstawowej, należeliśmy i nadal należymy do tej samej parafii i zawsze przed wielkanoca jeździliśmy do kościoła na rekolekcje. Tam kiedyś rzucił we mnie kamieniem i miałam duuuzego guza. Ale byłam zła...
No i nadszedł rok 2002, dokładnie lipiec 20. Byłam na imprezie, on też ale nie zwracałam uwagi zbytnio. Wypiło się kilka drinków i chciało mi się siusiu
Poszłam z koleżanką do toalety, a jak to bywa w pubach, albo zajete i kilometrowa kolejka albo nieczynna
Poszłyśmy na dwór "w krzaczki"
i idąc spowrotem przez parking, już troszkę chwiejnym kroczkiem widze że na drugiej stronie parkingu stoi jakiś chłopak z kolegami i ni stąd ni zowąd (nie potrafię wyjaśnić) zaczęłam do niego biec a on do mnie, koleżanka mnie wyzywała że idiotke z siebie robie a ja dalej biegłam w tych butach na obcasie, że nóg ja wtedy nie połamałam hihi
No i oboje dobiegliśmy do siebie, rzuciliśmy ię w ramiona... kumple mówili że wyglądało to jak z jakiejś bajku lub filmu.
No i jak już byliśmy "przytuleni" Piotr mówi "czy chce piwo", a ja że "nie tylko jak ma to gume do żucia". On na to, że "ma ale tylko jedną i to w buzi",a ja na to, że "może być"
No i pocałowalismy się i do tej pory jesteśmy razem, mamy śliczną córeczke i bardzo się kochamy i do dziś z wielkim śmiechem wspominamy tamten dzień.
A wszystko zawdzięczam tym drinkom, bo gdyby nie one to w życiu nie odważyłabym się na takie "teksty" i czyny