08 lis 2007, 10:54
hmm ciężki temat, zdrada, hmmm zdradziłam i nie żałuję. Było to jakiś czas temu. Z chłopakiem chodziłam już jakieś dwa lata, poszłam na studia i spotkałam innego. Przypadliśmy sobie do gustu, inteligentny, oczytany, przystojny jak cholera, szarmancki. Prawie ideał. Wyskoczyliśmy parę razy na piwo ze znajomymi, potem w coraz mniejszym gronie, potem tylko we dwoje. Któregoś wieczoru stało się. Spędziliśmy ze sobą noc, cudowną noc, jedną z wielu. toczyłam podwójne życie jakiś czas. Po pół roku, dokładnie w walentynki, mój kochanek przyznała mi się że ma żonę i dziecko........ wyrzuciłam go za drzwi, przepłakałam pół nocy, na drugi dzień porozmawiałam z nim szczerze, on nie widział w tym wszystkim problemu. Ja w sumie też. Spotykaliśmy się dalej. Jego żona zaczęła coś podejrzewać. Trzeba było zacząć kombinować. Zostałam przedstawiona żonie, a on mojemu ówczesnemu chłopakowi. W ten sposób trochę konspirując przetrwaliśmy prawie półtora roku. Dzięki niemu rozstałam się definitywnie z moim chłopakiem i poznałam mojego obecnego męża. Dzięki niemu dowiedziałam się i poczułam co naprawdę znaczy partnerski związek. Przyjaźnimy się do dziś, był nawet na moim ślubie i weselu......