iw_rybka ja też miałam cesarkę i wolałabym rodzić naturalnie, ale cóż za małe rozmiary, za dużo dziecko.
Więc mogę Ci napisać jak to wygląda. Ja co prawda nie miałam planowanej cc, tylko po kilku godzinach rodzenia, stwierdzili, że nic z tego nie będzie. Przeszłam sama na salę operacyjną, tam kazali mi usiąść po turecku na stole i zgarbić się. Poczułam zimno, bo czymś spryskał mi anestezjolog plecy, potem poczułam lekkie ukłucie (nie bolało mocno). Następnie kazał mi się lekarz od razu położyć i podłączył mnie do ciśnieniomierza. Po chwili dosłownie nie czułam już nóg. Zapytali mnie czy mogę je podnieść i jak powiedziałam, że nie, to położyli mi kotarkę między głową, a brzuchem. Oglądałam troszkę w tych światłach, które były nad stołem operacyjnym. Lekarz przeciął mi brzuch (nic nie czułam). Później powiedział jeden do drugiego, że trzeba jeszcze naciąć kawałem, bo dziecko jest za duże, a drugi powiedział, że jakoś wyjmiemy no i zaczęli szarpać mną (też nie bolało, tylko takie dziwne uczucie). Po chwili usłyszałam wrzask mojego synka. Pokazali mi go i zabrali do pokoju gdzie czekał na niego mąż, tam go zważyli, zmierzyli itp. i oddali mi go z powrotem. Położyli mi na piersiach i tak sobie leżeliśmy, a lekarze mnie zszywali. Później znów mi go zabrali na chwilkę, bo musieli mnie przewieźć do sali poporodowej. A tam mąż już czekał z synkiem na mnie

i cały dzień mąż był ze mną od samego początku, aż do wieczora i pomagał przy wszystkim. Na noc położna zabrała mi małego, bo ja przez całą noc jeszcze nie mogłam wstać i przywieźli mi go o 6 rano na karmienie. Kolejnego dnia mały był cały czas ze mną, a na noc znów mi go zabrali, ale była możliwość, że będą mi go przynosić co 2-3godziny na karmienie.
Co do rany to bolało przez jakiś tydzień, ale już na drugi dzień wstawałam do łazienki i chodziłam w pół zgięta. W piątek rodziłam, a w niedziele pod wieczór byłam już w domu. W poniedziałek jeszcze mąż mi troszkę pomagał, a we wtorek już sobie dobrze radziłam sama. Mam nadzieję, że troszkę pomogłam
