patrycja_g
Śmigam już bez trzymanki po forumku
Śmigam już bez trzymanki po forumku
Posty: 878
Rejestracja: 02 wrz 2010, 08:18

13 paź 2011, 13:14

Inuno, ja mialam naklucia leddzwiowe 2 lata temu przy zapaleniu opon mozgowych i zawsze lezalam plackiem 7 - 10 dni bo dochodzilo do wycieku plynu. I mimo ze bylam pokorna pacjentka niestety tak sie to konczylo. Anestezjolog powiedziala ze nie jest w stanie zagwarantowac ze po znieczuleniu zzo nie bedzie podobnie bo wklucie jest to samo wiec nie dosc ze ja nie moglabym sie opiekowac dzieckiem to jeszcze ktos musialby opiekowac sie mna

Awatar użytkownika
Qanchita
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3185
Rejestracja: 20 sie 2009, 16:47

14 paź 2011, 13:36

patrycja_g, jejku :ico_szoking: Tak czytam Twoje doświadczenie z wkłuciem i cierki przechodzą.
Ja miałam cc i znieczulenie podpajęczynówkowe. Cięcie było o godz. 10 a przed 23 tego samego dnia wieczorem kazali już wstawać... to wstałam (ciężko było) i opiekowałam się już moim maleństwem. Co do znieczulenia to jestem zachwycona bo nie bolała mnie po nim głowa ani nic. Córcię widziałam zaraz po wyjęciu z brzucha... tyle że samo cc bolało jak jasna ch...a jak już znieczulenie puściło.

Wydaje mi się , że Twoje nakłucie przy zapaleniu opon to zupełnie coś innego. Znieczulenie podawane jest przez maleńkie igiełkę grubości naczyń włosowatych (tak mi lekarka tłumaczyła) i szczerze bolało jak ukłucie komara. Przy pobieraniu płynu myslę że igła musi być większa :ico_olaboga:

moni26
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5989
Rejestracja: 09 mar 2007, 11:55

14 paź 2011, 14:21

tyle że samo cc bolało jak jasna ch...a jak już znieczulenie puściło.
dobrze rozumiem... przy zabiegu cię bolało?

Awatar użytkownika
izabelllla123
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2091
Rejestracja: 15 sty 2011, 16:54

16 paź 2011, 08:48

Mam troszkę czasu z rana więc biorę się za opis mojego porodu, mało przyjemnego ale zakończonego szczęśliwie.

W czwartek 6 października byłam już 2 dni po terminie porodu i kończyło mi się L4. Mój ginekolog prowadzący był na urlopie od 2-25 października i kazał mi w razie czego wpaść po L4 do swojej koleżanki która w tym dniu przyjmuje.

Więc jak kazał o 10,00 stawiłam się na wizycie, przywitała mnie niska starsza kobieta, wyglądała na miłą wszystko jej opowiedziałam kazała wejść mi na fotel na badanie. Nastawiona byłam na zwykle badania ale zdziwiłam się grubo, gdy wjechała mi tam cała ręką razem z jakimś patykiem czy wężykiem. Mąż był przeźroczysty jak zobaczył badanie a ona tryumfalnie oznajmiła że wyciągła czop a przynajmniej jego większą część i naruszyła worek z wodami płodowymi i dziś w nocy najpóźniej jutro urodzę.
Potem USG i kolejne straszenie że główka ma przekrój 10cm czyli tak szeroka jak kanał rodny, że dziecko wielki ponad 60cm i grubo ponad 4kg. Ze strachu ciśnienie zaczęło mi skakać i tak miałam 159/97.

Po wizycie chodzić nie mogłam, więc pojechałam odpocząć do mamy, szybko poszlam do toalety i jak się podcierałam cały czas leciała ze mnie krew /żywa/ ze sluzem po wizycie w wc szlam do kuchni i pyk odeszły wody, szybko dzwoniłam po M. biedak do 5 minut był wystraszony. Szybko do bloku zabrane torby, telefon do położnej i do szpitala. Skurcze a właściwie bóle miałam na KTG więc nic specjalnego.

Przyszła gin i zbadała mnie widziałam zdziwienie w jej oczach, oznajmiła że mam 90% długości szyjki, rozwarcie na 1,5cm i niemożliwie ze rodzę, zbadali że faktycznie wody płodowe odeszły, a i tak cały czas ze mnie chlustało.
Pierwsze uzupełnianie sterty dokumentów i zaszłam na porodówkę bo brakowało miejsc w szpitalu, dzięki położnej miejsce się znalazło.
M. kupił sobie ubranko za 10zl by być przy mnie.
Pierwsze milion badań ginekologicznych, USG na którym zdementowano bzdury tej kobiety z rana, ciśnienie nadal wysokie, lewatywa, kąpiel, przebranie się w koszulkę do porodu.
Pierwsze leżałam na łóżku pod KTG skurcze mega słabe nieregularne, ciśnienie coraz wyższe wiec zaserwowano mi lek na zbicie ciśnienia, podłączono mi oxy w kroplówce i skurcze zaczęły narastać, powoli KTG pokazywało 40-50 po jakimś czasie poszłam skakać na piłkę, na skurczach miałam skakać, skurcze coraz mocniejsze ciśnienie nie spada a przy każdym skoku ból nie do opisania.
Godzina 15-17 wsadzili mnie do wanienki jak polewali brzuch było ok. jak nie to skurcze były już potwornie bolesne tak mi się przynajmniej wydawało, i cały czas bóle były krzyżowe.
W międzyczasie milion kolejnych badań ginekologicznych a szyjka nie chce się skracać rozwarcie nadal nic, jedynie co to lała się ze mnie non stop krew.
Kolejne było leżenie w pozycji na kolanach piersiami na piłce i obejmowanie jej rękoma ok. 18 taką pozycje sobie wymyślili. Ból stał się tak silny że darłam się z bólu a na KTG wychodziły regularne skurcze co 5 minut o mocy 140-150. Ciśnienie skoczyło mi na 170/112 małej ciśnienie zaczęło spadać tak samo jak tętno a ja miałam ponad 120 uderzeń na minutę. Ból tak przeszywający że myślałam że umieram, modliłam się o cesarkę, ale lekarka zwlekała bo może rozwarcie przy takich skurczach się zrobi. Gdy przychodził skurcz darłam się a jak była chwila płakałam z bólu i strachu o Oliwkę. Dopiero położna widząc co się dzieje bo zaczynałam omdlewać poleciała szukać lekarza by robił cesarkę bo dziecko schodzi. Dopiero o 23.05 zebrano zespól lekarzy do cesarki, bo kończyli wyrostek wycinać i byli wolni.
Jak odłączono mi oksytocynę skurcze zaczęły przechodzić, podłączono kroplówki by ja wyplukać z organizmu. Po 11 i pół godzinie istnej męczarni zapadła decyzja o cesarce, rozwarcie z ten czas było zaledwie na 3,5-4cm szyjka nie do końca skrócona.
Lekarze stwierdzili ze ciąża jest donoszona terminowo ale do porodu zostało mi jeszcze ok. 6-9 dni spokojnie bo moje narządy nie były gotowe na poród.
Ciekawostka było to że przy takim postępie poród trwałby ok. 60h tyle ze dziecko by go nie przeżyło, wiec pytanie brzmi, po co tyle czekali.
Oliwka urodziła się o 23,25 ze spiętymi mięśniami, całkowicie sina. okazało się że źle była ułożona do porodu naturalnego wiec nie było jej szans tak urodzić i ciśnienie miała bardzo niskie.

Mnie poskładali o 23,55 a dziecko na rekach miałam 10 minut później. Ciszy mnie to ze już jest dobrze i malutka jest zdrowa i nie ucierpiała w porodzie. Ale to co zafundował mi szpital na pewno zostanie ze mną do końca życia. A jej płacz który usłyszałam jak sie urodziła był najpiękniejszym dzwiękiem dla moich uszu.

Szkoda tylko że matka musi mdleć z bólu a dziecko być prawie martwe zeby podejmowali decyzje o CC

elibell
4000 - letni staruszek
Posty: 4833
Rejestracja: 12 sty 2011, 23:45

16 paź 2011, 09:10

jejuś kobieto coś ty przezyła straszne izabelllla123, dobrze, że już wszystko minęła i jest dobrze i jesteście w domku:)

Awatar użytkownika
Beatka78
Mam Doktorat z forum!!!
Mam Doktorat z forum!!!
Posty: 1689
Rejestracja: 10 mar 2007, 11:18

16 paź 2011, 09:57

Oj to sie Izabellla wycierpialas fizycznie i psychicznie
wg mnie niepotrzebnie ta ginekolog na wizycie ci wyciagnela ten czop
i tak jak by ci lekko o wody plodowe zahaczyla
bo z mojego doswiadczenia wiem ze wody mozna probowac przebic
jak rozwarcie jest na 4cm
a u ciebie jak powiedzieli juz lekarze w czasie porodu nie bylas gotowa na porod
u mnie bylo tak samo
obydwaj moi synkowie zostali przenoszeni 2 tyg
i za zadne skarby nie chcieli mi wyjac czopa ani przebic wody
bo dziecko moze tego nie przezyc
ale naszczescie u ciebie sie skonczylo cesarka
u mnie dopiero jak przenosilam ich 2tyg przebili mi wody
i po 35h meczarni wyciagali ich na sile :ico_szoking:
oby dwa porody byly identyczne
pierwszego wyciagneli kleszczami
i drugiego proznociagem :ico_szoking:
pierwszy 3700 drugi 4200
masakra ale naszczescie sa zdrowi
a ja musialam po drugim porodzie miec plastyke krocza :ico_placzek:
teraz strasznie boje sie tego trzeciego porodu co to bedzie :ico_olaboga:

szkieletorek
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3423
Rejestracja: 25 maja 2011, 11:57

16 paź 2011, 10:36

Izabella no przeżyłaś nie mało.A bóle krzyżowe wiem co to bo ja takie tez miałam i okropne są. Choć bardzo bolało to najważniejsze mała jest zdrowa i już z tobą.

Awatar użytkownika
izabelllla123
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2091
Rejestracja: 15 sty 2011, 16:54

16 paź 2011, 10:43

Dokładnie z tego najbardziej sie ciesze że dziecko jest zdrowe i całe. :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

Mad.
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 5060
Rejestracja: 19 cze 2011, 12:02

16 paź 2011, 11:40

izabelllla123, przeczytałam opis Twego porodu i aż mnie ciary przeszły. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło !
I pomyśleć, że każda z nas ufa lekarzom na swój sposób, a oni robią co chcą...

Awatar użytkownika
Inuno
Papla
Papla
Posty: 791
Rejestracja: 10 wrz 2010, 22:44

16 paź 2011, 11:40

Szkoda tylko że matka musi mdleć z bólu a dziecko być prawie martwe zeby podejmowali decyzje o CC
nie rodziłaś przypadkiem w Wejherowie?? :P podobny poród miałam tylko 49h :/ Najważniejsze, że dzieciaczki zdrowe :ico_sorki: Gratuluję ślicznej córeczki :)

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość